wtorek, 29 kwietnia 2014

4. Necklace.

http://m.youtube.com/watch?v=IliDDhhNGuI

"Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas." 



Susan otworzyła zaspane oczy i rozejrzała się. Na oparciu jej łóżka siedział czarny kot.
- Spieszyło ci się, nie? - zapytała, sięgając do niego rękami. Zwierzątko oparło się łapkami o jej ramiona i wskoczyło jej na brzuch, zwijając się w kłębek i patrząc Frozen w oczy.
Słyszała, jak Loki próbuje się z nią skontaktować. Tez próbowała, ale napotykała mur. Nie wiedziała, co się stało. Odruchowo dotknęła ręką naszyjnika Friggi, matki Lokiego.
- To nic nie da. - powiedziała na głos. - Po prostu się zmień. Już dawno podczepiłam kabelki Jarvisa pod inny pokój, monitoring tu nie działa.
Kotek zeskoczył na miejsce obok niej i po chwili już leżał koło niej pełnowymiarowy Kłamca.
Już nabierał powietrza, żeby coś powiedzieć, ale Susan mu przerwała.
- Buty. - zakomenderowała. Laufeyson wywrócił oczami i ściągnął ciężkie buciory ze stóp. - Teraz mów.
- Nie możemy tak tego zostawić. Musimy wymyślić coś, co zdejmie blokadę.
- A co proponujesz?
Kłamca popatrzył na nią w zamyśleniu.
- Zdejmij naszyjnik. Może ktoś go zaczarował, albo coś.
- Mam go cały czas na sobie, nikt nie miałby jak tego zrobić. - powiedziała Susan, wyplątując łańcuszek z włosów.
Podała go mężczyźnie. Loki usiadł po turecku i zaczął skrupulatnie oglądać każdy diamencik.
Jego palce zamarły na największym szafirze. Podniósł wzrok.
- Miałem rację. - usłyszała w głowie. Z jednej strony ucieszyła się, że znów może rozmawiać z nim na odległość, z drugiej bała się czaru na naszyjniku.
- Chyba nawet wiem, kto to zaklęcie rzucił. - rzuciła z przekąsem. Rozmawianie przez myśli było dla nich bardziej komfortowe.
- Odyn? - zapytał Loki.
- Kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Asgardu, Odyn dziwnie się na mnie patrzył. Z początku myślałam, że mimo wszystko po prostu ma mi za złe moje przybycie, ale potem zaczął mamrotać coś pod nosem, gapiąc mi się na obojczyki. Dopiero w komnacie zauważyłam, że nie schowałam naszyjnika.
Laufeyson zamyślił się.
- Popracuję nad tym. Na razie musisz jakoś bez niego przetrwać. - uśmiechnął się.
- A jaką mam teraz gwarancję, że nie czytasz mi w tych myślach, które nie są przeznaczone dla ciebie? - zapytała sceptycznie.
- Ukrywasz coś przede mną? - wymruczał, zbliżając się do jej twarzy.
Frozen uśmiechnęła się. Kiedy ich usta już prawie się stykały, gwałtownie odskoczyła do tyłu i zepchnęła Lokiego z łóżka.
- Co do... - Kłamca urwał, bo został bezceremonialnie zamknięty w szafie.
- Braciszek. - powiedziała Susan.
- Mój czy twój? - zapytał Loki.
- Niestety mój. 
- Sue? Mogę wejść?
- Nie.
- Ale...
- NIE.
Zza drzwi dobiegło przeciągłe westchnienie.
- Trudno.
Chwilę potem drzwi same odskoczyły i do pomieszczenia wszedł Tony.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś głupi, ale nie sądziłam, że aż tak. Znajomość znaczenia słowa "nie" to podstawa.
- Mój dom. Więc chodzę gdzie chcę.
- Czekałam aż to powiesz. To znaczy, że mogę już się wyprowadzić?
- Co najwyżej do więzienia S.H.I.E.L.D.u. Dobrze wiesz, że pozostajesz na wolności tylko dlatego, że jesteś pod moim nadzorem.
- Nadzorem? N a d z o r e m? Czy może raczej stałą obserwacją?
- Susan, kiedy do ciebie wreszcie dotrze, co zrobiłaś? Ludzie za mniejsze przewinienia idą na krzesło elektryczne!
- Ja mu zaraz dam krzesło elektryczne. - wtrącił Loki.
- A twoją jedyną karą jest zakaz komunikowania się z tym gnojkiem. - kontynuował Stark.
- Sam jesteś gnojek.
- Wiesz, Tony, gnojek gnojkiem, ale on przynajmniej próbował mi pomóc.
- Pomóc? W czym? W zniszczeniu świata?
- W pokonaniu Sheery! - Susan zrobiła krok w stronę brata. Czuła, jak zaczynają piec ją oczy. O wilku mowa. Dosłownie.
Iron Man prychnął.
- Jak? Narażając cię na śmierć?
- A ty to niby mnie nie narażałeś, tak?! Dobrze wiem, co mi robiliście. Wszystko mi powiedział. WSZYSTKO. O tym, jak Banner produkował prochy, a ty dosypywałeś mi je do kawy, żeby zredukować moją siłę.
Stark z początku nie odpowiedział. Dopiero po chwili otrząsnął się z szoku.
- Skąd to... nieważne. Prochy, jak nazwałaś nasze lekarstwa, służyły osłabieniu Sheery, nie ciebie.
- Jak widać nie wyszło! - Susan wyrzuciła ręce na boki. - Bo gdyby nie Loki, Sheera już dawno przejęłaby nade mną kontrolę!
- Widzę, że bardzo dużo ciekawych rzeczy się od niego dowiedziałaś. Co jeszcze? Może mamy jeszcze jakieś rodzeństwo? Albo S.H.I.E.L.D. spiskuje przeciwko nam? Komu ty dziewczyno wierzysz?! Bogu kłamstwa i obłudy? Gratuluję! Po prostu świetnie!
- Kiedy kłamca mówi prawdę, to widać. Widać. I choćby ta prawda była najgorszą rzeczą jaką w życiu usłyszysz, to boli mniej, niż kłamstwo z ust kogoś, komu się ufało! - Frozen niemal płakała.
- Susan, spokojnie. Nie warto. - Loki próbował uspokoić dziewczynę.
Zignorowała go.
- To, czego dowiedziałam się o tobie i Bannerze... to, że... że bez mojej wiedzy próbowaliście grzebać przy moich genach... to właśnie było to. Bruce'owi ufałam bezgranicznie, tobie też, choć nie pamiętałam cię dobrze. To było najgorsze, co usłyszałam. Wiecie, co mogliście zrobić?! Moje DNA jest zupełnie inaczej uformowane niż DNA normalnego człowieka. Próby zmian kodu genetycznego u zwykłej osoby jest niebezpieczne, a co dopiero, kiedy kod odpowiada za trzy różne istoty! Mogliście mnie zabić, albo zrobić ze mnie kolejnego Hulka. - łzy zaczęły ściekać jej po policzkach. - Nie mieliście prawa!

Loki zmusił się do pozostania w szafie. Chciał pomóc Susan. Nie chciał, żeby płakała. Ale wiedział, że ujawniając się, tylko pogorszyłby sytuację.
Wpadł na pewien pomysł.

- Chcieliśmy dobrze... - Tony wyraźnie się zawstydził.
- Też chciałam wiele rzeczy. - rzuciła Frose niemal szeptem.
Z szafy wyślizgnął się malutki, czarny kotek. Susan spojrzała na niego i uśmiechnęła się blado. Zwierzątko potruchtało do niej i zaczęło łasić się do jej nóg.
- Susan, błagam. - Jęknął z niezadowoleniem Tony. - Wyrzuć go.
- Wiem, że nie tolerujesz żadnego stworzenia w futrze, które nie jest elegancko ubraną kobietą, ale mnie to nie obchodzi.
- Zasyfi mi mieszkanie.
- To masz problem. Dasz premię pokojówkom.
Dziewczyna kucnęła i wzięła kota na ręce. Powoli zaczynała odzyskiwać panowanie nad sobą.
Tony patrzył na nią chwilę ze smutkiem, po czym odwrócił się i powoli wyszedł.
Ledwie pięć minut później można było usłyszeć głośny brzęk wielu części najnowszego stroju Iron Mana uderzających o podłogę, ściany i - kto wie - może nawet sufit.
- Choleryk. - rzucił Loki, przybierając z powrotem swoją ludzką postać.
- Trochę bardzo. - dodała Susan. 
Westchnęła głęboko i padła na kanapę. Myślała o naszyjniku i nad tym, jakim cudem mógł zostać zaczarowany. Byle by nie myśleć o Tonym.
I nadeszło olśnienie.
Przecież jest wiedźminką. 
Zerwała się jak poparzona, a zaraz potem zamarła.
- Pamiętasz domek w lesie? - uśmiechnęła się złowieszczo.
- Jeśli nadal masz tam tą waszą wersją musu czekoladowego, to jak najbardziej.





Loki od dwóch godzin spał na fotelu. Oczywiście na popielniczkę. 
Za każdym razem, gdy Susan go mijała, podnosił głowę i udawał głębokie zainteresowanie tym, co robi. I zaraz potem znowu zasypiał.
A Frozen latała jak wściekła w tę i z powrotem po całym domu, szukając jakiejś drobnej rzeczy. Loki akurat zasypiał, kiedy tłumaczyła mu, co to jest, więc nie za bardzo zapamiętał nazwę. Splądrowała wszystkie szuflady, szafki i  tajne skrytki pokazujące się po oderwaniu paneli albo deski w garderobie. I nie dość, że nie miała żadnego pomysłu, gdzie mogła tą rzecz schować, to jeszcze co chwilę musiała powstrzymywać wiązanki cisnące się jej na usta na widok zniszczonych przez najazd agentów S.H.I.E.L.D.u elementów jej domu. 
Zbiegła głośno po schodach. Aż się Loki obudził.
- Miałaś mi dać czekoladę. - wymamrotał nieprzytomnym głosem, zarzucając jedną rękę na oczy, a drugą zwieszając bezwładnie z fotela. 
Susan warknęła cicho i włożyła w już czekającą dłoń słoik nutelli.
- Dziękuję, kochanie. 
Zatrzymała się i spojrzała na niego niepewnym wzrokiem. Wzrokiem, który rozważał wysłanie go do psychiatryka. Nie mógł tego zobaczyć, bo nadal siedział z dłonią na oczach i wyciągniętą ręką z nutellą.
Westchnęła i poszła dalej.
Mogła wziąć miecz. Byłoby łatwiej. 
Usłyszała, że Kłamca wrzuca jakieś szkło do kosza. Ten to ma tempo. 
jakieś pięć minut później doszedł ją z partertu jego krzyk.
- Kto to jest Taewid? 
Zamarła.
Z godną wiedźmina prędkością zbiegła po schodach, ledwo hamując tuż przed Lokim.
Z jego dłoni zwisał medalion z rozwartą w wściekłości paszczą wilka. 
- Kolejny pseudonim. Daj. - chciała chwycić medalion, ale on był szybszy. 
- To tego szukasz? - zapytał.
- Tak. Oddaj. 
- A co mi za to dasz? - uśmiechnął się złośliwie, chowając ręce za plecami.
- Proszę. 
- Eee. Trochę mało. Wolałbym wyjaśnienia, dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś wiedźminką. - Jego głos powoli przeradzał się w krzyk.
- Przecież widziałeś miecz. Wtedy, kiedy zabierali mnie z Asgardu.
- Tak, ale zapomniałem, że miałem cię o to zapytać. - przyznał ze zbolałą miną.
Susan westchnęła po raz kolejny tego dnia. 
- Chyba muszę ci dużo opowiedzieć.






- Zabrano mnie z domu, kiedy miałam dwa lata. Zasada Dziecka-Niespodzianki. Oznacza ona dziecko, które jeszcze się nie narodziło, a które na skutek obietnicy złożonej jakiejkolwiek istocie, miało zostać związane z nią nierozerwalną więzią przeznaczenia. Tradycyjną formułą obietnicy były słowa wypowiadane w zamian za ofiarowaniu komuś pomocy: Oddasz mi to, co zastaniesz w domu po powrocie, a czego się jeszcze nie spodziewasz. I tak też było u mnie. Z tym że kiedy wiedźmini po mnie przyszli, już śledził ich S.H.I.E.L.D. Wyprzedzili ich i to oni mnie zabrali. Potem zostałam im odbita przez podziemne organizacje szkolące zabójców. Nie wiem, dlaczego tak bardzo im wszystkim na mnie zależało.  W każdym razie przez pięć lat wychowywano mnie na płatną morderczynię. Na jednym z testów, który miałam przejść w wieku siedmiu lat, wiedźmini odnaleźli mnie i zabrali do warowni, w której po sześciu latach wiedźmińskiego treningu przeszłam wszystkie Próby.
- Oprócz Próby Traw. - wtrącił Loki.
- Ją też. Mam normalne oczy przez Sheerę. Gdyby nie ona, miałabym kocie źrenice. Wtedy też Tomy dostał onformację o mojej śmierci. W każdym razie, zostałam pełnoprawną wiedźminką i jak każdy z nas ruszyłam w świat. Wtedy po raz kolejny zostałam porwana - wywróciła oczami - i zaciągnięta do laboratorium Hydry. Tam pogrzebano mi w genach i wszczepiono Gen Enigmy, inaczej nazywany DNA27, jak już wiesz. To był eksperyment, nie wiedziano, co się stanie, dlatego Gen nazwano Enigmą. W tej chwili i tak nie mam pełnej dawki Genu, bo Banner mnie uratował. Znaczy Hulk. Tak powstała Sheera. Przez sześć lat żyłam w miarę normalnie, o ile normalnym życiem można nazwać dzielenie się ciałem z inną osobą i jeżdżenie z kontynentu na kontynent w próbie ucieczki przed organizacjami, które chciały mieć w swoich szeregach niemal niezniszczalnego mutanta. W międzyczasie ukrywałam się z innymi mi podobnymi. Tak, jest więcej mutantów. Nikt nie ma za sobą tylu mutacji co ja, ale jest nas więcej. A potem Tony mnie znalazł. Resztę znasz. 
Loki nie odzywał się przez chwilę.
- A co z Piątką? - zapytał po jakimś czasie.
- Co masz na myśli? - odpowiedziała Susan, bawiąc się wiedźmińskim medalionem.
- Co się zmienia? Thor mówił, że masz jakieś... zdolności.
Frozen westchnęła.
- Zaczęłam władać prądem. Jednym ruchem wysadzam korki w całym domu. Nie potrzebuję żadnych środków do życia, jestem niemal samowystarczalna. W normalnym życiu słabnę, ale mam coraz większą siłę w walce. A tak poza tym to jest okej. 
Liczyła, że Kłamca się uśmiechnie, ale tak się nie stało.
Miał poważną, zmartwioną minę.
Wyciągnęła z torby książkę, którą zabrała z mieszkania Lokiego i podała ją jej właścicielowi. 
Laufeyson spiął usta w cienką linię. 
- Dopóki nie dowiemy się o Piątce czegoś więcej, nic nie będziemy mogli zrobić. 
- A jak chciałabyś się czegoś dowiedzieć? Udostępniłbym ci bibliotekę, ale Odyn wyczuje, jeśli przywiozę cię do Asgardu. 
- Na rysunku przy Piątym Artefakcie są cyfry. - Susan wstała i podeszła do fotela, na którym siedział trickster. - Są słabo widoczne, bo Piątka została narysowana jako czarna skrzynka, choć z podpisu wynika, że to tylko wyobrażenie. Ale cyfry... Cyfry są ponoć prawdziwe, bo słyszano je z ust pana Piątki przy ostatnim opętaniu wektora. Wydaje mi się, że możnaby w dość prosty sposób obliczyć ich znaczenie przez wykresy numerologiczne. 
Kłamca popatrzył na nią i położył swoją dłoń na jej palcach, spoczywających na rysunku Piątego Artefaktu. 
- To róbta te wykresy. - powiedział półgłosem.


12 komentarzy:

  1. Jak mogłaś tu skończyć!!!??? No jak się pytam? Loki-kociak cudny... kilka dni o nim myślałam XD Rozdział obłędny... ja chcę więcej! Życzę weny.
    Pozdrawiam,
    npanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Połączyłaś moje ulubione pomysły literackie - komiksową mitologię i Wiedźmina. Przyznaję, że eksperyment całkiem udany, zwłaszcza że wspaniale zachowujesz cynizm, który cenię najbardziej w postaciach wszelkiej maści i rozmiarów.
    Co prawda czasem znajduję literackie poślizgi; to takie lekko niezdarne momenty, które zdarzają się nam wszystkim, piszącym amatorom. Im więcej będziesz pisała, tym lepsza będziesz. A warto, bo potencjał świeci spod tego tekstu jasno i bezczelnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nastepny rodzial?! Zakochalam sie po prostu, kocham Cie i twoje pomysly. Zycze weny i czekam z niecierpliwoscia na kolejne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodany już ;-) hah dziękuję za wyznanie i nie dziękuję za życzenie weny, bo zapeszę :-) pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, hej! Czekamy na resztę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nje mogę się doczekać kolejnego rozdziału, świetnie piszesz <3 I jeszcze jedno, sama robiłaś wygląd bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, rozdział jest ;) wygląd robiłam sama, ponieważ szabloniarnie albo ignorowało prośby, albo robiły brzydkie, albo kolejka była jak po nowego iPhona w Japonii. No to się wkurzyłam. Obejrzałam tutorial i se zrobiłam :) przedtem był inny, bardziej jasny, ten jest od początku drugiej księgi :-)

      Usuń
  7. Hejka :) bardzo lubię twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha! Fanka wiedzmina! Mialam napisac wczesniej ale sily nie mialam. Jak ci powiem ze znam kogos kto tworzy nastepna czesc to ci paszcza o ziemie pierduknie :-P corka ciotki sie za to zabrala i az sie doczekac nie moge
    ~LieberAlleine

    OdpowiedzUsuń