czwartek, 3 kwietnia 2014

14. Two Days.

"This is the end.
Hold your breath and count to ten."

***
- A niech go szlag.
- Spokojnie, Sylvie. Niedługo i tak będą nasi. Oboje.
- Zobacz jak on na nią patrzy.
- Nie mów, że jesteś zazdrosna. O niego? - zakpiła czarownica.
- Dał mi moc. Liczyłam na więcej.
- Jego nie stać na więcej, kochanie. Jego na nic nie stać. On nie ma uczuć.
***
- Wracamy? - zapytała wesołym głosem Susan. - Czy będziemy siedzieć tu aż szron nas obklei?
- A gdzie tym razem sobie życzysz? - Loki zatrzymał się w połowie kroku, po czym zawrócił. - Nidavellir? Vanaheim? Alfheim?
- Asgard. - odparła. Zupełnie poważnie.
Loki przestał się uśmiechać. Spojrzał na nią, zaciskając usta.
- Wiesz, że nie możemy. Zlinczują nas. Znaczy mnie. Ciebie potem, w Midgardzie.
- Asgard to nie tylko zamek, Loki. To ogromna kraina, przecież wiesz. Niemożliwe, żeby byli w stanie znaleźć nas, jeśli zaszyjemy się gdzieś poza zasięgiem oka Odyna.
- Też tak myślałem, kiedy skazał mnie na wygnanie. Latałem w tę i z powrotem po całym królestwie, zdając się na umiejętności konia, który dotychczas był najszybszą żywą istotą w Asgardzie.
Susan spojrzała w bok.
- Dlaczego tak bardzo zależy ci na powrocie do Asgardu? - zapytał Kłamca.
W głowie dzwoniły mu słowa, które wypowiedziała przez sen, wtedy, kiedy trawiła ją gorączka. "Chciałam tylko wfrunąć do twojego świata." Zdanie dźwięcząło, układało się w melodię, zbyt piękną, by można było się jej pozbyć. Zbyt natarczywą. Hipnotyzującą. Smutną.
- Nie wiem. - odpowiedziała. - Po prostu czuję, że tam będzie lepiej. Nie rozumiem. Coś każe mi tam iść.
Laufeyson zastanowił się. Jeśli wrócą, na pewno zostaną złapani. Ale nie mógł patrzeć na jej wielkie, błagające oczy. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje. Dotychczas nie ruszały go tego typu rzeczy, a teraz? Stawał się słaby.
Jeśli zgodziłby się i zabrał Frozen do Wiecznego Królestwa, musiałby podwinąć ogon i poskamleć trochę do Odyna. Na samą myśl nim zatrzęsło. Nienawidził okazywać skruchy. Prawdopodobnie zostałby znowu wtrącony do celi, a Susan skazana na tortury i więzienie w Midgardzie.
Nie. Nie mogli ich teraz rozdzielić. Nie, kiedy Moc krążyła.
Nie zrobił tego specjalnie. Tak wyszło. Nastąpiła samorzutna dyfuzja Mocy: najpierw on oddawał jej trochę swojej, a potem ona odwdzięczała się tym samym. Nieświadomie, oczywiście. Może to zabrzmi jak jakieś wielkie okrucieństwo, ale prawda była zupełnie inna. W rzeczywistości wymiany Mocy miały miejsce raczej między parami, małżeństwami, rzadziej między przyjaciółmi czy rodzeństwem. Dlaczego? Z jednego prostego powodu. Moc mogła przeniknąć tylko do powiązanej duszy. A najsilniejsze więzy powstawały właśnie przez miłość. Przez przyjaźń trochę słabsze.
Loki zaczynał poważnie się o siebie martwić.

Nie zdążył nad sobą zapanować. Całe jego dystyngowanie i roztropność wyparowały jak kropla wody, która spadła na rozżarzony kamień.
Wyciągnął rękę. Susan spojrzała na niego, zdziwiona nagłą zmianą decyzji. Chwyciła ją.
Loki przyciągnął ją do siebie i mocno objął. Jako taka wielka fanka podróży między krainami Sue nie mogła być zostawiona luzem. "Zaiste wariat na swobodzie największą klęską jest w przyrodzie".
A tak szczerze, to nie chciał, żeby zarzygała mu buty.
***
- Nie no, ja chyba zaraz skoczę z balkonu. - jęknął Tony, wyrywając sobie przy okazji kilka włosów ze skroni.
- Jesteś pewien, że to załatwi sprawę? - zmartwił się Steve. - Wiesz, jesteś Iron Manem, a to tylko trzynaste piętro... Radziłbym próbować z wieżyczki widokowej, tam ewentualnie mógłby być jakiś zadowalający efekt. - zakpił. - Daj spokój. Wróci. Znajdziemy ją.
- Tony? - do pomieszczenia wpadł Banner. - Thor właśnie dostał informację z Asgardu. Loki i Susan wrócili i dobrowolnie zgodzili się poddać karze.
***
- Nie rozumiem, synu, co tobą powoduje. Ty? Sam przychodzisz po wyrok? Bez oporu, walki i rzezi? Co się z tobą stało? Czyżbyś uległ jednak urokowi Ziemianek? Thor o wszystkim mi powiedział. Najbardziej zdziwiło mnie to, że nie było żadnych zaręczyn. A teraz zdajesz się być gdzie indziej... Jakbyś się zakochał. - Odyn czerpał niewypowiedzianą przyjemność z ubliżania przybranemu synowi.
"Thor to kapuś", pomyślał Loki. A ponoć to młodsze rodzeństwo kabluje.
- Nie. Nawet, jeśli jakiś urok posiadają, nie robi on na mnie wrażenia. Jak sam wytknąłeś mi jakiś czas temu, jestem nieczuły i zimny. Tak jak uczyłeś. - Loki odwdzięczył się pięknym za nadobne.
- Dlaczego nie chciałeś, by przyszła tu z tobą? Dlaczego kazałeś jej czekać?
- Bo spodziewałem się, co będziesz mi tu wyrzucał. Nie chcę, żeby słuchała twoich mądrości. Jeszcze od nich zgłupieje.
Odyn nie odezwał się. Lokiego nie przegadasz.
Trickster stał wyprostowany i dumny, podbudowując tym trochę swoje morale, które zdążyło już znacznie podupaść po powrocie do Asgardu.
***
Susan czekała niecierpliwie przed wrotami do Sali Tronowej. Z jednej strony była zła na Lokiego, że zostawił ją tu samą, z drugiej chyba nawet nie chciała tam iść.
W końcu drzwi się otworzyły. Loki wyszedł z Sali.
- I co? - zapytała, widząc jego załamaną minę.
Loki niespodziewanie przytulił ją bardzo mocno, jakby bał się, że mu odleci. Poczuła jego zimny oddech we włosach. Również go objęła.
- Mamy dwa dni. - usłyszała, jak szepcze. Zdawało jej się, że słyszy w tym szepcie łzy.
***
- No więc tak. - powiedział Thor na wejściu. - Musisz jeszcze wstrzymać agentów, Tony. Odyn powiedział, że mamy po nią przyjechać za dwa dni.
- Dlaczego za dwa? - Oburzył się Stark. - A nie na przykład teraz?
- Nie wiem. Taki wydał wyrok.
- Ja wam powiem dlaczego. - usłyszeli głos Natashy. Kobieta wyszła z cienia, w którym dotychczas stała. - Odyn po prostu chce się zabawić ich kosztem.
***
Loki leżał twarzą w dół na swoim łóżku. Wyglądał jak człowiek, który najpierw stracił pracę, potem się zadłużył, rozwiódł się z żoną, popadł w depresję, nażarł się antydepresantów, zapisał na terapię, ale w sumie i tak wszystko olał i zdecydował się czekać na wybawienie kompletnie rezygnując z jakichkolwiek czynności życiowych oprócz oddychania.
Ręce miał ułożone wzdłuż tułowia, nie zdjął nawet butów ze stóp.
Susan usiadła koło niego i położyła mu rękę na ramieniu. Wzdrygnął się.
- Loki, przepraszam. Przeze mnie trafisz do więzienia. Ja... nie wiem, na co liczyłam. Na litość? Wybacz m...
- Nie, Susan. - przerwał jej. - Nie chodzi o to, że trafię do celi. Już raz tam byłem, trochę nudno, ale można się przyzwyczaić. - podniósł się i usiadł. Patrzył jej prosto w oczy. - Chodzi o ciebie. Przyjadą tu. Zabiorą cię. Nawet nie chcę myśleć, co ci zrobią. Jak skończy się na wyrywaniu języka, to będę im wdzięczny za miłosierdzie.
Frozen aż chciało się płakać, jak na niego patrzyła. Obraz nędzy i rozpaczy to nic przy jego spojrzeniu.
- Nie martw się o mnie. Będzie dobrze, jakoś sobie poradzę. Sheera mi pomoże. Może.
Widział, że kłamała.

4 komentarze:

  1. Według mnie świetny rozdział!!!! =) ale zakończyć w takim momencie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ale za krótki :c kiedy następną księga? I ile jeszcze rozdziałów będzie w tej? ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki króóóóóótki... Aż mi się oczy zaszkliły ze smutku :( Chcęęęęęę więcej~ Podobał mi się, ale jestem osobą, która jak już zaczęła coś czytać to musi przeczytać wszystko jednego dnia, nawet kosztem siedzenia do trzeciej nad ranem (zgubny nawyk)... Powodzenia w pisaniu ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. To opo nie jest wysokich lotów, co nie porzeszkadza mu wprowadzać mnie w emocjonalny rollercoaster, zapewnie nie zamierzony choć epicki

    OdpowiedzUsuń