piątek, 11 września 2015

10. Frost Queen of Frost Hell.

It's like an avalanche
I feel myself go under
Cause the weight of it's like hands around my neck
I never stood a chance
My heart is frozen over
And I feel like I am treading on thin ice

https://www.youtube.com/watch?v=BpmJh2CjSIA

********


- Wasza Wysokość. - Usłyszała charczący, nieprzyjemny głos. - Jesteś gotowa?
Sigyn spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jej oczy, dawniej ciemnoniebieskie, teraz z każdym dniem przybierały coraz bardziej i bardziej lodowy kolor. Jej twarz była coraz chudsza, a skóra stała się niemal mlecznobiała.
Zapomniała też już o blondzie dawniej zdobiącym jej włosy.
Odkąd zabiła Baldura, jej włosy stopniowo zmieniały się na ciemniejsze.
Teraz miały kolor ciemnej czekolady i najwyraźniej nie miały zamiaru na tym poprzestać.
Usta miała zabarwione ciemnofioletowym pigmentem z lekką domieszką burgundy, oczy podkreślone ciemnymi cieniami.
Wyglądała strasznie. Ale nie w złym tego słowa znaczeniu. "Strasznie" w znaczeniu budzącym szacunek. Strach, ale nie przed jej wyglądem, a przed tym, co może zrobić.
Na szyi miała kolię z diamentów i szafirów, pasującą do kolczyków i pierścieni.
Spojrzała na swoją suknię.
Uszytą z uformowanej w kwiaty koronki naszytej na lodowoniebieski materiał, przylegająca na górze i luźna w spódnicy. Z długim rękawem, na którym - tak samo jak na spódnicy - koronka przerzedzała się, odsłaniając jej chude ramiona. Dekolt z przodu sukni odsłaniał jej obojczyki, a z tyłu łopatki.

Skinęła na stojącego za nią Lodowego Olbrzyma.
Ten podszedł i nałożył na jej ramiona wilcze futro, spinając je na jej klatce piersiowej.

- Proszę za mną, pani.

Poszła.
Po jakimś czasie znalazła się w korytarzu utworzonym ze stojących po obu stronach ścieżki Lodowych Olbrzymów.
Powolnym, dostojnym krokiem ruszyła wzdłuż tłumu. Olbrzymy stojące w pierwszych rzędach zaczęły rytmicznie uderzać o ziemię trzymanymi w rękach berłami, powoli przyspieszając.
Sigyn czuła, jak jej serce dostosowuje się rytmem do tego dźwięku.

Stanęła przed tronem. Jeden z zebranych machnął lekko dłonią. Jej stopy zostały otoczone lodem, który przeniósł ją tuż pod normalnie będący poza jej zasięgiem tron.

Odwróciła się do swoich poddanych ze spokojem na twarzy.

Usiadła na tronie.

Jeden z Olbrzymów podszedł do niej i nałożył na jej głowę koronę zrobioną z sopli lodu.

Dźwięk uderzających o lód bereł natychmiast ustał.
Sigyn uśmiechnęła się lekko do siebie, kiedy uświadomiła sobie, że teraz rzeczywiście stała się Królową Śniegu.
Pseudonim nadany jej przez Hydrę przestał być pseudonimem. Stał się prawdą.

Stojący koło niej Olbrzym przemówił:
- Klęknijcie przed Lodową Królową, Władczynią Lodowego Piekła.

Wszyscy klęknęli.

***

- Przygotować wszystkie wojska, najwyższy stopień zagrożenia - zarządził Thor odbierając miecz od rycerza i wkładając go do przypiętej do pasa pochwy.
Do Sali Tronowej wpadł posłaniec. Dyszał ciężko, a w ręku trzymał rolkę pergaminu.
- Wszechojcze - wysapał. - Mamy wiadomość od szpiega z Jotunheimu.
Thor pobladł. Jotunheim nie kojarzył mu się zbyt dobrze.
- Tak?
- Lady Sigyn została koronowana na ich Królową.

***

- Pani. - Hel dygnęła wchodząc do komnaty Sigyn. - Nie przeszkadzam?
- Nie, wejdź - Odpowiedziała Susan. Siedziała na zdobionym krześle postawionym przy oknie. Wyprostowana jak struna i zamyślona.
Kiedy bogini śmierci podeszła bliżej, Sigyn wstała i odwróciła się w jej stronę.
- Czy teraz wreszcie możesz mi to wszystko wyjaśnić? - zapytała.
Hel spuściła wzrok. Opuściła kaptur ukazując szarą, poranioną, w niektórych miejscach odsłaniającą szczękę połowie twarzy. Sigyn nie odwróciła wzroku.
- Czekam, Hel. Mam prawo wiedzieć. Oczywiście o ile to, co mówisz, jest prawdą.
- To jest prawda. Jesteś naszą matką.
- W takim razie kiedy was rodziłam? Nie przypominam sobie porodu żadnego z was, a to raczej nie należy do łatwych do zapomnienia momentów.
- Nie urodziłaś nas. My nie zostaliśmy zrodzeni, tylko stworzeni. Zaraz po tym, jak wzięliście ślub, Loki stworzył nas z twojej i jego krwi. To skomplikowany magiczny proces, nie będę ci teraz dokładnie tłumaczyć, na czym polegał, bo sama nie mam pojęcia. Działa dokładnie tak, jak zwykłe przychodzenie na świat, tylko że bez udziału matki. To znaczy, mam na myśli to, że dokładnie tak samo wygląda mieszanie genów i cech, ale dzieci nie kształtują się w łonie, tylko na poczekaniu. Loki stworzył najpierw Jormunganda. Jest najsilniejszy i ma ważną, choć nie najtrudniejszą rolę. Musi zniszczyć Midgard. Potem stworzył mnie. Ukształtował nas tak, żebyśmy wglądali, jakby było między nami kilka lat różnicy. Moim zadaniem jest poprowadzić potępionych na wojnę.
Na końcu powstał Fenrir. Z nas wszystkich najmniej wygląda na wasze dziecko. Ma czarne oczy, a przecież...
- W mojej rodzinie prawie wszyscy mieli czarne oczy i włosy. Jestem jedną z niewielu.
- A no to się zgadza. W każdym razie, Fenrir ma najważniejsze zadanie.
- Jakie?
Hel uśmiechnęła się półgębkiem.
- Ma zabić Odyna.

***
 Sigyn siedziała na tronie rozmyślając o tym, co powiedziała jej Hel.
Podszedł do niej jeden z Olbrzymów. Uklęknął na jedno kolano.
- Wasza Wysokość, przyszedłem zapytać, czy masz jakieś życzenia lub rozkazy.
Sigyn patrzyła chwilę w jego oczy, po czym odpowiedziała:
- Tak. Macie znaleźć mojego męża.
***

- Macie ją natychmiast znaleźć i przyprowadzić do mnie. Tylko nie róbcie jej krzywdy. Ma tu przyjść na własnych nogach, bo jeśli ją tkniecie, to was Olbrzymy was zabiją. Powiedzcie, że chcę z nią porozmawiać o pokoju. Spieszcie się.
- Tak jest, Wszechojcze. A tak, panie, jeszcze jedno. Dostaliśmy wiadomość ze Svartalfheimu. Mroczne Elfy opowiedziały się po stronie Królowej Jotunów, a w Niflheimie widziano widmo Nagelfaru sunące po Morzu Gwiazd. Czy życzysz sobie, żebyśmy zamknęli wodne granice?
- Tak. Zamknijcie je i pilnujcie ich. I zacznijcie wysyłać wojska do Midgardu. jego mieszkańcy są bezbronni, a obawiam się, że to tam Sigyn uderzy najpierw.
-Nie zrobiłaby tego - wtrąciła się Jane. - Przecież... przecież to jej dom.
- Po tym wszystkim, co nam zrobiła, nadal wątpisz, że może coś zrobić? - Thor był poddenerwowany i zamyślony. Jane coraz częściej go takim widziała, co nie za bardzo jej się podobało.
- Tak, wątpię. Zmieniła się w potwora, ale jednego nie będzie w stanie zrobić. Nie zniszczy miejsca, w którym się wychowała.
- Ona nie jest sobą! - Krzyknął Thor. - Loki włada jej duszą zmuszając ją do robienia tych rzeczy, jestem tego pewien. Może prawdziwa Susan miałaby skrupuły, ale nie Susan z Lokim w głowie. Nie Sigyn.

***

Susan patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Ostatnio często to robiła, ale nie z próżności, tylko ze strachu. Widziała, jak się zmienia. Zamknęła oczy skupiając się na tym dziwnym uczuciu, które ostatnio ją wypełniało. Uczuciu, które znała. Którego już kiedyś doświadczyła, kiedyś, dawno temu. Jakby w innym życiu.
Jej powieki podniosły się. To, co zobaczyła, nie zdziwiło jej. Coś wewnątrz jej głowy, bardzo, bardzo głęboko, spodziewało się takiego widoku.
Spodziewało się czerni zalewającej całe jej oczy.

********************************************************************8
Dzisiaj krótko, bo niestety muszę dzielić tekst zgodnie z fabułą, i żeby nie zrobić pół Ragnaroku w jednym poście, a drugie pół w drugim.
Przepraszam też, że długo mnie nie było, ale wiecie - szkoła.
'One does not simply walk into Mordor and write fanfiction at the same time. '
... czy jakoś tak.

W ankiecie zadecydowaliście, że po Ragnaroku chcecie dalej czytać o losach Susan. Po tym, jak już wszystko się pierdyknie. Ostrzegam, będzie bardzo mrocznie i mam zamiar połamać Wam serca, sorry. Wasz wybór. :D
Żartuję, nie będzie aż tak mrocznie.
Z łamaniem serc nie żartowałam.
Do następnego :*