środa, 9 lipca 2014

5. We were both blessed by a curse.

No hej :) *nieśmiało wychyla się zza wału obronnego*
Przepraszam Was, że tak długo mnie nie było. Naprawdę nie miałam kiedy pisać. Najpierw była gonitwa w szkole, końcówka roku i tak dalej, potem na początku wakacji musiałam jeszcze doprowadzić się do stanu zdalnego do użytku i pozamykać parę spraw (czytaj: ogarnąć pokój). Teraz mnie nie było przez tydzień , post piszę z samochodu. Strasznie tęskniłam za pisaniem. Próbowałam pisać one-shoty, bo wiedziałam, że pełnego rozdziału nie będę miała kiedy, a one-shot to prawie tylko dwa kliknięcia. Wrzuciłam jeden na stronie sheerathecollar.blogspot.com, ale potem mi się znudziło i czekają tam na mnie dwa napoczęte. W każdym razie na tym jednym będzie koniec, wiec nie czekajcie jeśli ktoś czytał i mu się spodobało :) jeszcze raz przepraszamy a nieobecność, teraz będę już grzeczna i systematyczna i w ogóle. Mam nadzieję, że nie straciłam przez przerwę Czytelników, a jeśli straciłam, to mam nadzieję, że wrócą, a jak nie wrócą, to niech idą czytać Drapple albo co tam chcą. No offence dla tych, co czytają Drapple. 
Tytuł posta bierze się z piosenki tego samego zespołu, którego piosenki służą za soundtrack do rozdziału, i którym Susan tak bardzo się w nim jara. Zmieniłam tylko osobę z "ja" na "my". Tak tylko mówię bo się jaram. 
Yyy...
Więc tak.
Sheera wróciła.
I już tak szybko się jej nie pozbędziecie. *złowieszczy śmiech*
Enjoy Your meal.
*************************

Can you hear the silence?
Can you see the dark?
Can you fix the broken?
Can you feel my heart?

https://www.youtube.com/watch?v=QJJYpsA5tv8
Lub jeśli ktoś nie lubi darcia mordy (huehuehue):
https://m.youtube.com/watch?v=-BKWMSdRZmM
Ale serio, spróbujcie najpierw pierwsze, a potem drugie, jak się nie spodoba. Nie od razu drugie. Albo w ogóle obie. Dobra, dobra, już się nie wtrącam. Czytajta.

*************************

Błysnęło. Chwilę potem rozległ się grzmot.
- Thor czy ty? - zapytał niespokojnym głosem Loki. 
- Prawdopodobnie ja, bo chyba skoczyło mi ciśnienie. 
- Coś ciekawego w tych twoich cyferkach?
- Nic, czego już nie wiemy. 
Kłamca właśnie nabierał powietrza, żeby odpowiedzieć, ale nie zdążył wypowiedzieć tego, co chciał. Zakręciło mu się w głowie, nagle widok zasłoniły mu czarne plamy. 
Upadł na ziemię. Stracił przytomność. 
Jemu też skoczyło ciśnienie. 

***

Otwierając oczy Loki zobaczył złote sklepienia ozdobione ornamentami. 
Asgardzik. 
Uśmiechnął się.
Usłyszał głos Odyna. A potem Susan. Rozmawiali. Wyjątkowo sympatycznie.
Kłamca celowo zaczął bardzo głośno kaszleć, żeby dać im do zrozumienia, że już nie śpi. 
Zadziałało. Przyszli. 
Susan w asgardzkich szatach. W bransoletach z dwimerytu. Oj, ojciec, grabisz sobie.
Zatrzymali się tuż przed jego łożem. Jako pierwszy głos zabrał Odyn.
- Jak się ojca i matki nie słucha, to się słucha psiej skóry. Po kij uciekałeś?
- Krąg życia. - Prychnął trickster. - Dlaczego zakułeś ją w bransolety?
- Sama tego chciałam. - Susan odpowiedziała, zanim Wszechojciec zdążył choćby otworzyć usta. - Dwimeryt tłumi działanie Piątego Artefaktu. 
- Zwykle nie działa na wiedźminów. 
- Bo rzadko kiedy wiedźmini są opętani przez tego typu zabawki. Dwimeryt pozwala mi normalnie funkcjownować. Jak przyjechaliśmy, Piątka zaczęła trochę wariować. Chyba macie tu silniejsze wi-fi. Albo coś takiego.
- Jak udało ci się nas tu przetransportować? - Loki podniósł się ociężale.
- Zawołałam Heimdalla. Spoko z niego gość. 
- Może już mu powiedz. - wtrącił Odyn.
Frozen zawahała się. Przygryzła dolną wargę. Trickster spojrzał na nią z zaintrygowaniem.
- Wiemy dlaczego straciłeś przytomność. Piątka zagnieździła się w nas obydwu.

***

Susan obudziła się, z początku ciesząc się wygodą asgardzkich łóżek i świeżością tutejszego powietrza. Dopiero po chwili przypomniała sobie, co ją dzisiaj czeka. Natychmiast zaczęła dygotać. Tak samo się czuła, kiedy szła na swój pierwszy koncert Bring Me The Horizon. Była wtedy tak zestresowana, że mało brakowało, a by nie poszła wcale. Ale dobrze, że jednak poszła. Dzięki temu do dzisiaj ma na tapecie selfie z Oliverem Sykesem. 
Wtedy to był tylko stres. Teraz był strach. Paniczny i gryzący kości jak pies.

Ubrała się i zeszła do sali wskazanej jej wczoraj prze Odyna. Loki już tam na nią czekał. Miał na sobie lnianą, ciemnozieloną wciaganą koszulę i skórzane spodnie. Czyli w Wiecznym Królestwie też mają ciuchy "do ludzi" i ciuchy "po domu". 
Kłamca miał zaciśnięte szczęki i skupione spojrzenie. 
Żadne z nich się nie odezwało. Susan spojrzała za siebie. Słyszała już kroki Odyna.
Tak jak się spodziewała, Wszechojciec wszedł do pomieszczenia równą minutę później. Skinął na Lokiego głową, a ten do niego podszedł.
Frozen odwróciła się twarzą do nich. Wyprostowała się i uniosła głowę. 
Ojciec i syn równocześnie skierowali swe lewe ręce w kierunku dziewczyny. Ich twarze wyrażały pełne skupienie. Przekręcili nimi lekko, a Frose uniosła się nad ziemię. Mimowolnie rozrzuciła ręce na boki, a jej głowa opadła do tyłu. Poczuła wyraźnie, jak jej krew przyspiesza. Jak lodowate, srebrne nici Genu Enigmy ocierają się o ściany żył. Jak Piątka boleśnie szarpie jej wnętrzności. Jak ciśnienie w jej czaszce rośnie razem z czystym, niczym nizmąconym bólem. 
Otworzyła usta, chcąc krzyknąć. Z jej ust wydobyło się tylko westchnienie. Jakby była niema. 
Loki uniósł również długą rękę, Odyn po chwili zrobił to samo. Ich mięśnie drżały. A czar nie działał.
Wręcz przeciwnie.
Z ust Susan wypłynął bordowoczarny obłok, który powoli zaczął otaczać jej ciało spiralą. Jej oczy przybrały kolor płynnej materii oplatającej dziewczynę. Całe. Nie tylko tęczówki. 
Świece w sali pogasły, a na zewnątrz zerwał się silny wiatr. Mimo silnego zaklęcia, mającego uyrzymać Piąty Artefakt w ryzach, Frozen spokojnie stanęła na ziemi, powoli zmierzając w stronę mężczyzn. Ci natychmiast zerwali czar, widząc, że i tak nie działa. Materia skumulowała się na dłoniach dziewczyny, tworząc kule mocy. Bransolety z dwimerytu pękły i rozkruszyły się na kawałki.
Loki szybkim ruchem rzucił czar usypiający. Susan gwałtownie się zatrzymała, a ciemny płyn powrócił do jej ust. Upadła na kolana i zemdlała.

***

- Nic z tego nie będzie. Musimy poczekać, aż zjawi się pan Artefaktu.
- To równoznaczne z zezwoleniem na jej śmierć. Widziałeś, co tam się działo. W niej jest więcej Piątki niż niej samej. One wie, co robić. Potrzebuje tylko dostępu do źródeł, których na Ziemi nie znajdzie. Wiem, bo przy mnie obliczała wartość liczb na rysunku Piątki. 
Odyn westchnął.
- Pozwól jej zostać. - Głos Lokiego zmienił się ze stanowczego w błagalny. 
- Chciałbym, Loki. Ale sam się zastanów: czy to ma sens? Skoro As i Wan, którzy też byli opętani Piątką, nie przeżyli, to jak oże przeżyć ona? Wiem, że jest silna. Wiem. E nie jest człowiekiem. Że w jej żyłach płynie krew wilka, płyną eliksiry Viedyminów, że wobec midgardzkich i asgardzkich broni jest niemal niezniszczalna, może nawet miałaby jakieś szanse wobec innych Artefaktów, ale Piątki nie przeżyje. Piąty Artefakt to potęga, której nie można sobie nawet wyobrazić. To coś więcej niż Tesseract, Aether czy Szkatuła Wiecznych Zim. To czysta, niezanieczyszczona dobrem moc Zła. 

***

Od tego czasu Susan spędzała w Asgardzkiej bibliotece cały czas. Z początku wychodziła w porach posiłków i na noc, ale potem też przestała. Nie musiała jeść ani spać. Piąty Artefakt coraz bardziej uniezależniał ją oś normalnych potrzeb. Loki próbował wyciągać ją czasem na spacery, albo chociaż z nią porozmawiać, ale rzadko kiedy kończyło się to sukcesem. 

Po kilkunastu dniach izolacji od świata Susan wyleciała z biblioteki jak poparzona. Wbiegła do Biesiadni, gdzie akurat spożywano posiłek. Wszystkie oczy zwróciły się na nią.
- To Kethersar.
Było to jedyne, co powiedziała.
Ale każdy zrozumiał.

***

- Kethersar to nazwa Piątego Artefaktu. Cyfry na ilustracji w tamtej książce nie oznaczały liter numerologicznych, tylko numery liter w każdym ze składników Kethersaru i jego skład procentowy.  Na przykład w skład Piątki wchodzi najwięcej Aetheru, dlatego prawie cała jego nazwa znajduje się w słowie "Kethersar". Rozumiecie mnie? Okej. Teraz tak. Na podstawie nazwy Artefaktu i tym razem przydatnej numerologii udało mi się obliczyć położenie Kethersaru. Nie wybałuszaj tak oczu, Loki. Nikt nie mowi, źe obliczyłam jego prawdziwe położenie. Litery utworzyły współrzędne geograficzne. Sprawdzalam je na mapach wszystkich dziewięciu światów, ale w każdym oprócz Midgardu współrzędne te po prostu nie mieściły się na mapie. Trochę to surreaistyczne, ale tak wyszło. Wasze mapy używają tych samych współrzędnych co nasze, ale nie pokrywają się. W każdym razie na midgardzkiej mapie współrzędne wskazały Oslo. 
- Skąd masz pewność, że to nie tam znajduje się Kethersar? - zapytał Loki.
- Bo kiedy Wektor znajduje się w tym samym świecie, co Artefakt, to czuje bardzo silny ciąg do miejsca, w którym źródło jego mocy jest umieszczony. Mimo woli, oczywiście. Co prawda przez jakiś czas bardzo chciałam pojechać do Norwegii, ale pojechałam i nic się nie stało. Jeśliby Kethersar rzeczywiście tam był, to już dawno nastąpiłoby przesilenie. Czytaj, ja umieram, a moc idzie do pana Artefaktu. Dlatego trzeba jakoś nałożyć punkty zbieżne na mapach z kilku światów. Ale to już zostawiam wam. 

***

- Widziałeś to, Ziemianinie?
- Widziałem. To już?
- Mogłoby być już, ale poczekamy. Dopóki wytrzymuje. Czym więcej mocy nam wyhoduje, tym lepiej dla nas. 
- Skąd będziesz wiedział, że to już? - zmartwił się Midgardianin.
- Panie. - poprawił go elf.
- Przepraszam, panie. Skąd będziesz wiedział, że to już, panie?
- Nie martw się. Będę wiedział. Sama do mnie wtedy przyjdzie. 

5 komentarzy:

  1. Och, Sheera, nawet nie wiesz jak wielką radość u mnie wywołałaś, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Czytając to, czułam się jak Loki na tronie XD Szkoda, że tak krótko. Czekam na szybki next.
    Pozdrawiam,
    Vivilet

    OdpowiedzUsuń
  2. *piszczy* Jejku dziękuję :) bałam się że straciłam czytelników, dziękuję Ci :* przepraszam, że krótko, ale to tak zwana przejściówka - wstęp do uczty ;) w ogóle ta księga będzie miała mniej rozdziałów niż poprzednia, ale za to trzecia... Mmm w trzeciej się krew poleje :3 taki tam spoiler :*
    Niedługo nowy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje szczescie znow zaczelo pisac ! :3 ^^
    wiem pewnie sie mnie tu nie spodziewalas w szczegolnosci ze zapowiedzialam ze mnie nie ma, ale stwierdzilam ze zrobie Ci ta przyjemnosc i zostawie po sobie slad ;*
    czekam na wiadomosc o nowym rozdziale ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałam napisać komentarz wcześniej, ale wypadło mi kilka spraw - włącznie z kursem matematyki w wakacje... - ale już nadrabiam zaległości! A więc primo: kobieto, nie martw się, nie straciłaś czytelników! :D Nawet jeśli ktoś się wykruszył, to jestem pewna, że niedługo powróci niczym syn marnotrawny. Secundo: rozdział bardzo mi się podobał. Jestem ciekawa(czyt. zżera mnie ciekawość) co tam dalej dla nas szykujesz :> Mam nadzieję, że tym razem nie zostawisz nas na tak długo! :D Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Lokya

    OdpowiedzUsuń