piątek, 24 kwietnia 2015

4. Epilogue?

https://www.youtube.com/watch?v=4cEdfc2_YAs

***


Czuła na sobie spojrzenie Lokiego.
Jego chłodna dłoń oplatała jej palce.
Nie dziwiła się, że jej się przygląda. Miała na sobie długą do ziemi, wyszywaną kryształami beżową suknię i pelerynę w jednym. W jej uczesane na koronę włosy wpięty był delikatny diadem, ledwo widoczny, ale z bliska dający do zrozumienia, że nosi go osoba wymagająca pokłonów.
Kiedy weszli do Biesiadni, spojrzenia natychmiast skierowały się w ich stronę. Susan powstrzymała podły uśmieszek. Usiedli blisko ludzi: robili tak już od dłuższego czasu. Odkąd Wiedźminka została bohaterką Asgardu i obudziła się z wywołanej Kethersarem śpiączki, para traktowana była z szacunkiem, jakiego Loki nie doznawał od bardzo, bardzo dawna.
Jak tylko zajęli miejsca, natychmiast podbiegłą do nich służba, podając im śniadanie.
- Susan, wróciłaś.
Dziewczyna podniosła wzrok znad swoich dłoni i skierowała go w stronę źródła głosu.
- Tak, Wszechojcze. Musiałam na jakiś czas udać się do Midgardu.
- Mój syn bardzo się o ciebie martwił.
- Wiem. Mało brakowało, a udusiłby mnie zaraz po moim powrocie.
Pozostali zebrani zaśmiali się cicho.
- Czy mogę wiedzieć, po co udałaś się na Ziemię? Po tym, co zrobili ci twoi przyjaciele?
- Nie żywię już do nich urazy, nie za to, że zakazali mi wracać do Midgardu. Tutaj żyje mi się lepiej. Udałam się tam tylko po to, żeby pomóc mojemu byłemu współpracownikowi. Przez długi czas był więziony i nie chciałam, żeby dalej się męczył.
- Rozumiem. Widziałaś się z bratem?
- Niestety tak. Zdaje się, że zaczyna się mnie bać.
Tym razem śmiech nieśmiertelnych był głośniejszy.
Nawet Odyn zdawał się uśmiechać.


***


- Chodź, Susan. Chcę ci coś pokazać. - Loki pociągnął dziewczynę w stronę zbrojowni.
Wchodząc do pomieszczenia, starannie zamknęli za sobą drzwi.

- Co to takiego? Znowu chcesz się bić? - zaśmiała się Ziemianka.
- Co ty się taka waleczna zrobiłaś ostatnio? Luzu posmakowałaś?
- Po prostu jestem pewna siebie. Czasem trza.

Kłamca uśmiechnął się i poprawił ułożenie maczet w jakimś koszu.
- Przyprowadziłem cię tu, bo chcę cię nauczyć pewnej sztuczki. Ale najpierw muszę ci się do czegoś przyznać.
- Powinieneś odczekać jakiś czas, wczoraj już mnie wkurzyłeś. Dwa dni z rzędu to niebezpieczny interes.
- Wiem, ale liczę, że mnie zrozumiesz. No więc... Wtedy, kiedy Kethersar... kiedy byłaś w tej śpiączce... nie wiedziałem co robić. - Mówiąc to, książę Asgardu chwycił Susan za ręce - Byłem zdesperowany. Widziałem tylko jedno wyjście. Wiedziałem, że jeśli uchroni cię ono przed śmiercią, to... to wzmocni to Sheerę.
- Co? Jak to wzmo...
- Poczekaj. - Przerwał jej. Wziął głęboki oddech. - Musiałem podać ci kolejną dawkę Genu Enigmy.
Oczy Susan otworzyły się szerzej w przerażeniu i niedowierzaniu.
- Jak... dlaczego? Jak mogłeś to zrobić?
- Musiałem cię ratować. - Wzruszył ramionami.
- Nie. To, co teraz mnie czeka, będzie gorsze od Kethersaru. Ona teraz wygra, Loki! Zeżre mnie jak przystawkę! Tego chciałeś?!
- Susan, uspokój się.
- Nie uspokoję się. Przegiąłeś, rozu...
Tutaj Loki znowu jej przerwał. Tym razem jednak nie słowami.

Wiedźminka zamarła z rozchylonymi ustami. Powoli spojrzała w dół, na swój brzuch.

Wystawał z niego sztylet Lokiego. Po srebrnym ostrzu powoli skapywała krew.

***

Tony patrzył zamyślonym wzrokiem w podłogę pod swoimi stopami.
- Panie Stark, nawiązano połączenie.
Podniósł wzrok. Na ekranie pojawił się dyrektor Fury.
- Tony.
- Dyrektorze.
- Myślę, że domyślasz się, w jakiej sprawie się z tobą kontaktuję.
- Tym razem nie. O co chodzi?
- O twoją siostrę. Wypuściła na wolność Zimowego Żołnierza. Jeśli on znowu wpadnie w ręce Hydry, to po nas.
- Rozumiem. Co z tym zrobić?
- Najlepiej by było, jakbyś ją ściągnął z tego jej Sassgardu.
- Spoko. Jak przestanie mnie nienawidzić to się odezwę.
- Jest coś jeszcze.
- Tak?
- Nie wiem ile jest prawdy w tej całej gadce Thora... ale Loki i Susan są teraz bardzo szanowani w Asgardzie.
- Fajnie mają.
- Tony, to co mówiłem przedtem, mogłeś potraktować z przymrużeniem oka, ale to... to jest naprawdę poważna sprawa.
- No więc mów.
- To oznacza, że szykuje nam się wojna. Wojna między światami. Tony... będziemy tu mieli Ragnarok.

***

Susan spojrzała ponownie na Lokiego. W jej oczach był zawód i niedowierzanie.
A wo czach Lokiego bezgraniczny spokój.
Chwycił jej dłoń i położył ją na rękojeści sztyletu. Pokierował jej rękę tak, by wyciągnęła nóż z brzucha.
Kiedy to zrobiła, broń wypadła z jej ręki. Dziewczyna chwyciła ranę. Między jej palcami nadal ciekła krew.

Po kilku sekundach Susan zorientowała się, że ból słabnie. Czyli tak wygląda śmierć. Ból ustaje, pojawia się lęk.

Poczuła mrowienie w okolicach rany.
Krew przestała płynąć.
Uczucie szczypania narastało, aż w końcu po ciele Frozen rozlało się niemal przyjemne ciepło.
Spojrzała na ranę.
Jedyne, co po niej zostało, to dziura w sukni.
Po raz kolejny spojrzała Lokiemu w oczy z niedowierzaniem.
Bóg kłamstw uśmiechnął się ciepło. Patrzył na nią z miłością.

Susan zrozumiała.
- Jestem...
- Tak, Susan. Jesteś nieśmiertelna.

***

- Ojcze.
- Synu.
- Naprawdę nie uważam tego za dobry pomysł.
- Loki, musisz nauczyć się walczyć z niechęcią. To twój brat.
- Taki z niego brat, jak i... z resztą nieważne. Tu nie chodzi o mnie. Dobrze wiesz, co mówi przepowiednia. Jeśli coś się stanie...
- Spokojnie, Loki, zadbałem o to. W najbliższej okolicy nie ma ani gałązki jemioły. Nie jesteś w stanie w żaden sposób mu zagrozić, nie martw się.
- Nadal uważam, że powinieneś odwołać spotkanie. To się źle skończy, bez względu na wszystkie środki bezpieczeństwa.
- Nie zmienię zdania, więc lepiej skończmy temat.
Loki westchnął.
- Chciałeś mnie o coś prosić, synu.
- Tak.
Loki otworzył trzymaną w rękach szkatułę i pokazał jej zawartość Odynowi, patrząc na niego znacząco.
- Rozumiem. No proszę, nie spodziewałbym się tego po tobie.
- Słynę z tego, że zaskakuję innych.
- Ale czy jesteś pewien? Ona nie jest jedną z nas.
- Jest nieśmiertelna.
- Mimo wszystko wolałbym, żeby to był ktoś odpowiedniejszy.
- Ojcze, era małżeństw aranżowanych dawno się już skończyła.
- Dobrze więc. Zgadzam się.
Loki uśmiechnął się.

Jego ojciec właśnie nieumyślnie usunął Thora z kolejki do tronu.

********************************************

Dzień dooobry.
Nie bijcie, błagam.
Wiem, że jestem potworem.
Wiem, że nie pisałam od listopada.
Ale ludzie, byście widzieli, co się działo.
Egzaminy, kurde mol.

Nie no, ale serio. Naprawdę jest mi przykro, że nie pisałam. Chciałam. Ciągnęło mnie do klawiatury. Ale no cóż, jak nauczyciel w szkole nie przerobi podręcznika do trzeciej klasy, a masz egzaminy, to trzeba sobie jakoś radzić.

W każdym razie wracam, i już tak szybko się nie zmywam. Dzisiejszy rozdział krótkawy trochę, ale nie mogłam, po prostu nie mogłam dopiąć tu kawałka następnego. To by zniszczyło cały efekt.

W każdym razie, mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście.
 Do napisania :)
Sheera