http://www.youtube.com/watch?v=9GQqF8Q7wQY
"Czy dasz radę kochać, mimo że ja
Nie umiem już sam bez ciebie wstać?
Czy dasz radę kochać, mimo twych ran?
Nie umiem już sam bez ciebie wstać."
***
Susan obudziła się. Kiedy otworzyła oczy, nie dokońca wiedziała, co się dzieje. Pamiętała tylko, że poprzedniego dnia bardzo często zmieniała się w Sheerę. Rozejrzała się, powoli dochodząc do siebie. W głębi sali zobaczyła Lokiego rozmawiającego z uzdrowicielką. Kiedy zauważył, że Frozen się ocknęła, kiwnął głową do lekarki i podszedł do łóżka chorej. Na powitanie delikatnie pocałował ją w policzek. Susan zdziwiła się, ale nie protestowała. Była dzisiaj w tym swoim humorze, w którym potrafiła cały dzień miągwić o kawę i przytulać się do każdego, kto tylko okazał się chętny.
Opowiedzieli sobie wszystko. Najpierw Loki zaczął od tego, jak jedna z Enchantress podszyła się pod Sheerę i zaczęła gadać bzdury na Susan. Pominął to, w jakim celu chciał tak wcześnie mówić z Ziemianką. Potem Susan opowiedziała, jak to jedna z tych kobiet zaszła ją, kiedy była sama, związała i rzuciła na nią czar, przez który cały czas miała ciało i głos Sheery.
Na koniec Stark zadała nurtujące ją pytanie.
- Jak mnie poznałeś? Po czym? Dlaczego akurat kiedy zszywałeś mi usta, zauważyłeś, że to ja? - w jej głosie nie było urazy, tylko ciekawość. Loki dziękował za to w duszy.
- Po łzach. - odpowiedział z uśmiechem.
Susan nie od razu zrozumiała.
- Kiedy byliśmy w Trymheimie, opowiedziałaś mi o tym, że Sheera nie jest w stanie płakać. A wtedy płakałaś. Kiedy... No wiesz. - widać było, że samo wspomnienie tego, co prawie zrobił, bardzo go bolało.
Susan uśmiechnęła się szeroko. Kłamca jeszcze nigdy nie widział na jej twarzy tak szerokiego uśmiechu. No może nie licząc sytuacji, kiedy dostawała ataków głupawki, ale to się nie liczy.
Potem stało się coś czego Loki się nie spodziewał, a Susan chyba jeszcze mniej. Dziewczyna usiadła i rozrzucając ramiona niczym Sherlock w "Reichenbach Fall" przytuliła się do trickstera. Loki zaśmiał się i przyciągnął ją bliżej, bo widział, że pozycja, w jakiej się znajduje, z pewnością nie jest zbyt wygodna.
I w tym momencie - tak, dobrze myślicie - ktoś musiał wleźć do uzdrawialni. Jak wszystkie dziwne, ale miłe chwile, i ta musiała zostać przerwana. Odyn jak gdyby nigdy nic wparował do pomieszczenia, by oznajmić, że ich czas właśnie się skończył.
Nie wiedzieć czemu, żadne z nich się zbytnio faktem nie przejęło. Równocześnie spojrzeli na Wszechojca jak na kompletnego idiotę, ale to takiego że naprawdę już nie ma ratunku i że boli jak się patrzy, po czym zniknęli. Odyn zaklął siarczyście, użalając się nad sobą i nad tym, że jego syn po raz kolejny uciekł mu w ten sam sposób, co ostatnio. Bo pewnie nie wiecie, że jak został skazany na wygnanie do Midgardu, to przez bite dwa dni Einherjarzy ganiali za nim po całym Asgardzie. No. To teraz już wiecie.
Susan i Loki, oczywiście dusząc się ze śmiechu, zmaterializowali się na Bifroście. I tu był ich błąd.
Koniec komedii, zaczyna się tragedia. Taka tam powtórka z gatunków literackich.
Na moście już czekali na nich Avengersi. Kiedy Iron Man zobaczył swoją siostrę, z początku nie wiedział, co czuje. Z jednej strony niby się cieszył, że się odnalazła, ale z drugiej miał ochotę ją rozszarpać. Zwłaszcza, kiedy widział ją trzymającą rękę Lokiego. I kiedy obydwoje nagle przestali zaśmiewać się do rozpuku, a na ich twarze wpełzło zdziwienie. Wtedy to go szlag trafiał do potęgi.
Loki natychmiast podjął próbę ponownego zniknięcia, ale Odyn już szedł w ich stronę, zakładając blokadę na jego moce.
Einherjarzy wygięli Kłamcy ręce do tyłu i choć wyrywał się dość mocno, nie puścili. Susan tylko pociągnęli w stronę Mścicieli. W przypływie agresji wbiła zęby w dłoń wojownika, ale jedyne, co udało jej się tym osiągnąć, to wgłębienie na jego zbroi. Mężczyzna popchnął ją, a ona poleciała na Iron Mana.
I wtedy zaczęło się piekło.
Sheera pojawił się niemal natychmiast, Sue nawet jej nie blokowała. Stała plecami do Tony'ego, więc siła uderzenia jej prawej pięści była dodatkowo wzmocniona szybkim półobrotem. Wojownicy puścili Laufeysona, żeby móc zająć się nią, a on wykorzystał to i obydwóch dziabnął sztyletami.
Kiedy Odyn zobaczył, że jego wojska nie mają szans, zwłaszcza, że przybyli Ziemianie dopiero zbierali się z podłogi, zdecydował się na drastyczny krok.
Wziął mocny zamach. Celował idealnie. jeśli nic mu nie przeszkodzi, włócznia trafi dokładnie w plecy Lokiego. Wyrzucił berło. Leciało naprawdę szybko.
Ale nie, Jednooki, nie ma tak dobrze.
Włócznię złapał w zęby wielki, czarny jak noc wilk. Spojrzał na Odyna z ironią i machnął łbem, wyrzucając ją jak najlżejszy kijek poza obręb mostu.
Berło wpadło w otchłań. Mężczyzna zobaczył swojego przybranego śmiejącego się do niego sarkastycznie. Loki podszedł do wilczycy i pogładził ją po karku, który znajdował się na wysokości jego ramienia. Zwierzę uniosło dumnie głowę i wydało dźwięk przypominający prychnięcie. Następnie rozległ się trzask przemieszczających się kości i ścięgien, a zaraz potem ręka Lokiego spoczywała już nie na szyi drapieżnika, a kobiety.
Oczy Odyna powiększyły się.
- Ta Ziemianka... - powiedział. - Czym jesteś? - zwrócił się do Susan tonem, jakby był najgorszym karaluchem.
- To nie ja, tylko Sheera. - odpowiedziała dziewczyna. - Coś jak alter ego.
Loki natychmiast podjął próbę ponownego zniknięcia, ale Odyn już szedł w ich stronę, zakładając blokadę na jego moce.
Einherjarzy wygięli Kłamcy ręce do tyłu i choć wyrywał się dość mocno, nie puścili. Susan tylko pociągnęli w stronę Mścicieli. W przypływie agresji wbiła zęby w dłoń wojownika, ale jedyne, co udało jej się tym osiągnąć, to wgłębienie na jego zbroi. Mężczyzna popchnął ją, a ona poleciała na Iron Mana.
I wtedy zaczęło się piekło.
Sheera pojawił się niemal natychmiast, Sue nawet jej nie blokowała. Stała plecami do Tony'ego, więc siła uderzenia jej prawej pięści była dodatkowo wzmocniona szybkim półobrotem. Wojownicy puścili Laufeysona, żeby móc zająć się nią, a on wykorzystał to i obydwóch dziabnął sztyletami.
Kiedy Odyn zobaczył, że jego wojska nie mają szans, zwłaszcza, że przybyli Ziemianie dopiero zbierali się z podłogi, zdecydował się na drastyczny krok.
Wziął mocny zamach. Celował idealnie. jeśli nic mu nie przeszkodzi, włócznia trafi dokładnie w plecy Lokiego. Wyrzucił berło. Leciało naprawdę szybko.
Ale nie, Jednooki, nie ma tak dobrze.
Włócznię złapał w zęby wielki, czarny jak noc wilk. Spojrzał na Odyna z ironią i machnął łbem, wyrzucając ją jak najlżejszy kijek poza obręb mostu.
Berło wpadło w otchłań. Mężczyzna zobaczył swojego przybranego śmiejącego się do niego sarkastycznie. Loki podszedł do wilczycy i pogładził ją po karku, który znajdował się na wysokości jego ramienia. Zwierzę uniosło dumnie głowę i wydało dźwięk przypominający prychnięcie. Następnie rozległ się trzask przemieszczających się kości i ścięgien, a zaraz potem ręka Lokiego spoczywała już nie na szyi drapieżnika, a kobiety.
Oczy Odyna powiększyły się.
- Ta Ziemianka... - powiedział. - Czym jesteś? - zwrócił się do Susan tonem, jakby był najgorszym karaluchem.
- To nie ja, tylko Sheera. - odpowiedziała dziewczyna. - Coś jak alter ego.
Ledwo stała na nogach po przemianie, ale nie dała tego po sobie poznać.
Ręka Kłamcy zsunęła się z karku na talię Frozen, a potem na jej dłoń.
W tym samym momencie Susan usłyszała świst strzały, ale nie zdążyła już zrobić uniku. Poczuła jak zimny, metalowy pręt wbija się jej w kręgosłup. Wygięła się do przodu, zachwiała się. Loki próbował ją podtrzymać, ale odepchnęła go. Strzeliła kręgami w karku i złapała równowagę.
- Twoje strzały nic mi nie zrobią, Clint. - powiedziała głośno. - Choćby i były zatrute.
- To się okaże. - usłyszała odpowiedź znacznie bliżej niż się spodziewała.
Obróciła się chwiejnie. Grot nie wbił się zbyt głęboko, ale mimo to czuła, że słabnie.
Strzała rzeczywiście była zatruta.
- Dzięki braciszku. Też cię kocham. - syknęła do stojącego już o własnych siłach Starka.
- Ja ciebie też. To dla twojego dobra. - odpowiedział bez tak charakterystycznego dla niego żartu w głosie.
Susan poczuła mrowienie rozchodzące się po całym ciele. Jęknęła ze zrezygnowaniem.
- Jak się dowiedzieliście? - zapytała szeptem, podtrzymując się o ramię trickstera. - Skąd wiecie?
- O czym? - usłyszała głos Lokiego w głowie. Cieszyła się, że znów mają kontakt, ale wolałaby, żeby powrócił w innej sytuacji.
- Znaleźliśmy to. - wypalił Fury wściekłym głosem. Skąd on się tu u licha wziął? Podczas jatki jakoś go nie było. Rzucił jej pod nogi długi, ciężki miecz.
Uniosła oczy na Avengersów.
Wiedziała, że Loki się domyśla. Kątem oka widziała, jak jego oczy otwierają się szerzej. Jak po ramieniu, o które się opierała, przechodzi dreszcz.
- Podaliście mi trutkę na takich jak ja? - warknęła. - Muszę was zmartwić. Jesteśmy na to odporni.
Kłamała. Nie była odporna. Już od wieków Wiedźmini nie byli odporni na choroby i trucizny zwykłych ludzi.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał Kłamca smutnym głosem.
- A jak miałam to zrobić? "Hej, Loki, jestem Wiedźminką! Masz może jakieś potwory do zabicia? Albo może jakieś dla płatnej zabójczyni? Do usług!"
- Dlaczego nam nie powiedziałaś? - nie no, następny. Tony, serio?
Chciała coś odpyskować, ale nie zdążyła, bo bardzo mocno zarzuciło mią w stronę krawędzi mostu.
Ręka Kłamcy zsunęła się z karku na talię Frozen, a potem na jej dłoń.
W tym samym momencie Susan usłyszała świst strzały, ale nie zdążyła już zrobić uniku. Poczuła jak zimny, metalowy pręt wbija się jej w kręgosłup. Wygięła się do przodu, zachwiała się. Loki próbował ją podtrzymać, ale odepchnęła go. Strzeliła kręgami w karku i złapała równowagę.
- Twoje strzały nic mi nie zrobią, Clint. - powiedziała głośno. - Choćby i były zatrute.
- To się okaże. - usłyszała odpowiedź znacznie bliżej niż się spodziewała.
Obróciła się chwiejnie. Grot nie wbił się zbyt głęboko, ale mimo to czuła, że słabnie.
Strzała rzeczywiście była zatruta.
- Dzięki braciszku. Też cię kocham. - syknęła do stojącego już o własnych siłach Starka.
- Ja ciebie też. To dla twojego dobra. - odpowiedział bez tak charakterystycznego dla niego żartu w głosie.
Susan poczuła mrowienie rozchodzące się po całym ciele. Jęknęła ze zrezygnowaniem.
- Jak się dowiedzieliście? - zapytała szeptem, podtrzymując się o ramię trickstera. - Skąd wiecie?
- O czym? - usłyszała głos Lokiego w głowie. Cieszyła się, że znów mają kontakt, ale wolałaby, żeby powrócił w innej sytuacji.
- Znaleźliśmy to. - wypalił Fury wściekłym głosem. Skąd on się tu u licha wziął? Podczas jatki jakoś go nie było. Rzucił jej pod nogi długi, ciężki miecz.
Uniosła oczy na Avengersów.
Wiedziała, że Loki się domyśla. Kątem oka widziała, jak jego oczy otwierają się szerzej. Jak po ramieniu, o które się opierała, przechodzi dreszcz.
- Podaliście mi trutkę na takich jak ja? - warknęła. - Muszę was zmartwić. Jesteśmy na to odporni.
Kłamała. Nie była odporna. Już od wieków Wiedźmini nie byli odporni na choroby i trucizny zwykłych ludzi.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał Kłamca smutnym głosem.
- A jak miałam to zrobić? "Hej, Loki, jestem Wiedźminką! Masz może jakieś potwory do zabicia? Albo może jakieś dla płatnej zabójczyni? Do usług!"
- Dlaczego nam nie powiedziałaś? - nie no, następny. Tony, serio?
Chciała coś odpyskować, ale nie zdążyła, bo bardzo mocno zarzuciło mią w stronę krawędzi mostu.
Poczuła palce Lokiego na swojej skroni. Nabrała energii.
- Nie możecie jej teraz zabrać. - powiedział mocnym, groźnym tonem.
Kapitan prychnął.
- Bo co? Bo umrzesz z tęsknoty? - zakpił.
- Morda, pseudopatrioto. Ty to nawet żyć nie powinieneś.
- No dobra, Loki. - zaczęła Natasha - Ale tak serio. Dlaczego niby mielibyśmy ją tu zostawić?
- Bo jesteśmy połączeni. Nastąpiła wymiana mocy. Energia cały czas krąży między nami. Jeśli urwie się kontakt, Susan może bardzo osłabnąć.
- Ależeś z bajeczką wyjechał. - Stark strzelił facepalma, co z pewnością bolało, bo dłoń była w zbroi, a twarz nie. - Weź to zachowaj dla takich jak ty.
Laufeyson uśmiechnął się złośliwie, po czym lekko uniósł rękę. Końcówki jego palców zapłonęły. To samo stało się u Susan, ku jej bezbrzeżnemu zdziwieniu.
- Chyba mamy do pogadania, chłopczyku. - pomyślała.
- Jak tylko mi cię nie odbiorą, to spoko. Jestem do twojej pełnej dyspozycji.
"Jak mi cię nie odbiorą."
Frozen spodobało się to ujęcie tematu. Brzmiało tak, jakby Kłamcy na niej zależało. Odpędziła tę myśl.
Kiedy płomyczki zgasły, Iron Man był już serio wpieniony. Podszedł do Susan i chwycił ją za ramię.
Bez słowa siłą wyrwał ją z jego objęć i pociągnął w stronę Avengersów. Dziewczyna zaczęła się wyrywać, ale bezskutecznie. Jedyne, co jej się udało, to na chwilę szarpnąć się trochę do tyłu. Loki wykorzystał ten moment i podbiegł do niej.
Wolną ręką chwyciła go za kołnierz i przyciągnęła się do niego. Tony szarpnął, Frozen zachwiała się, ale nie puściła boga. Ten wiedział, że i tak już przegrali. Stark wyrwał ją z jego ramion. Zamknęła oczy.
Jedynym, co poczuła przed byciem wciągniętą z powrotem do Midgardu, były zimne, miękkie usta delikatnie całujące jej własne.
***
Leżała w swoim łóżku, z łzami zaschniętymi na policzkach i światłem pełni księżyca niemal całkowicie oświetlającym jej pokój.
Jeszcze pół godziny wcześniej każdy po kolei dobijał się do jej drzwi, ale szczerze to miała wszystko głęboko. Nie zamierzała wychodzić z tego pokoju choćby miała zdechnąć z głodu. Albo z czegokolwiek innego.
Miała na sobie złotą asgardzką suknię z czarnymi wstawkami. Wyglądała w niej ślicznie, nawet będąc w takim stanie, w jakim się znajdowała.
***
- Jesteś pewnie, że to przeżyje? To Ziemianka. - zapytał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna.
- Tak, Mauritiusie. Mój ojciec uczynił ją niemal niezniszczalną.
Wan tylko skinął głową, po czym kapnął srebrnoczerwoną krwią z flakonika i zacisnął dłoń na małej, bordowoczarnej bryłce przypoimnającej końcówkę maczugi. Jego pięść rozbłysła światłem. Czerwonym światłem.
***
W tym momencie dwie pary oczy w dwóch różnych światach otworzyły się szeroko.
Dwa serca poczuły ukłucie mocy, bardzo silne, a jednak ledwie zauważalne.
Jedno serce na moment stanęło, a jego właścicielka zaczęła łapczywie łapać powietrze. Dusiła się.
Mężczyzna tylko szukał z nią kontaktu, ale między nimi znowu był mur.
Kethersar znalazł ofiarę.
KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
Na początku się przywitam: Witaj :)
OdpowiedzUsuńZaznaczam, że wszystkie rozdziały pochłonęłam jednym tchem (powinnam się uczyć na testy, jednak blogi wydawały się ciekawszym substytutem)
Bardzo fajnie piszesz. Nie ukrywam, że troszeczkę przeszkadzały mi te NOWOCZESNE wstawki u naszego Kłamcy (zawsze widzę go jako osobę niezwykle opanowaną, nie spoufalającą się, zachowującą się w iście królewskim stylu. Po prostu nie pasował mi do niego ten strasznie nowoczesny język w poprzednich rozdziałach). Oczywiście nie było to tak rażące, więc niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. Bardzo niecierpliwie ;)
Cieszyłabym się również, gdybyś podjęła się trudnego zadania- opisy! Nie chodzi mi tu o to, że rozdziały są za krótkie lub coś w tym stylu. Po prostu wszystko dzieje się tak szybko. Opowiadanie jest naprawdę fajne i człowiek chciałby się każdą "sceną" nacieszyć chwilę dłużej (co czasem zapewniają opisy- uczuć, sytuacji itd. ; ewentualnie kwiecisty język) a tu BACH i już dzieje się coś innego :c Broń Boże nie ma to być dla Ciebie zniechęcenie. To taka moja porcja konstruktywnej krytyki ;)
cóż mogę jeszcze napisać... Postaram się grzecznie wytrzymać do kolejnego rozdziału. Życzę jak najwięcej weny i pozdrawiam :)
Alicja
Jejku nawet nie wiesz jak się cieszę :)
UsuńBardzo dzięluję za te przemiłe słowa, uwielbiam takie komentarze <3
Dziękuję również za uwagi, są dla mnie bardzo cenne ;)
Jeśli chodzi o opisy, to jednym z najbardziej opisowych rozdziałów był rozdział, w którym Susan po raz pierwszy pojawiła się w Asgardzie. Taka szybka akcja moźe wynikać albo z tego, że chcę pokazać jak najwięcej dialogów, albo z tego, że pisząc jeden rozdział, już tak bardzo nie mogę doczekać się tego, co będzie dalej. Jestem tak wciągniętą w tą opowieść, że ledwie mogę myśleć o czymkolwiek innym :)
Język Lokiego celowo dopasowałam do języka bardziej ziemskiego, ponieważ przez kilka miesięcy, udając Toma, po prostu przejął trochę midgardzkich zwyczajów ;) chociaż nie powiem, mi tez przeszkadza brak dystyngowania Lokiego i pracuję nad tym :)
Ja tez piszę testy zaraz po Świętach, tyle że próbne, po nasza pani dyrektor stwierdziła, że napiszemy sobie testy drugoklasisty ;___;
Nowy rozdział - jak historia mnie nie zabije - w Święta lub krótko po nich :)
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :*
Na początku: Dziękuję za komentarz na moim blogu i cieszę się, że spodobał ci się mój "zwariowany pomysł" :)
OdpowiedzUsuńA teraz przejdźmy do właściwej treści: Dlaczego skończyłaś akurat w takim momencie, kobieto!? Wszystkie rozdziały pochłonęłam za jednym zamachem! Piszesz lekko, ciekawie, a o genialnych dialogach już nie wspomnę - banan z twarzy mi nie schodził, a niekiedy po prostu nie mogłam się nie zaśmiać :D W dodatku połączyłaś dwie rzeczy które uwielbiam: Lokiego i Wiedźmina (za co daję wielgachnego plusika :3).
Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział z (nie)cierpliwością, i oczywiście - jak to pisarz pisarzowi ma w zwyczaju -życzyć mnóstwo weny ;)
Heheh aj a dziękuję źe weszłaś ;) Twoje opowiadanie jest świetne, takie... No dobra, po wiem po gimbazyjsku, takie słit <3
OdpowiedzUsuńA skończyłam, skończyłam, ale nowy się pisze więc don't worry ;)
Cieszę się, ze Ci się podoba ;)
BOŻE KOCHASZ WIEDŹMINA TAK JAK JA NIE MOGĘ NIE WYTRZYMAM
Jeszcze powiedz ze uwielbiasz Madsa Mikkelsena, Queen, Lady Gagę i Benedicta Cumberbatcha, to będzie komplet <3
Ale Geralt jest boski, nie? :3
Pozdrawiam i również życzę weny :*
To czuję się spokojniejsza *stara się zacieszać po cichu* :D
UsuńOH MY GOD OF MISCHIEF... Miło spotkać w tym internetowym zakątku kogoś o podobnych zainteresowaniach, więc jednak to powiem: uwielbiam! <3 Zwłaszcza Queen i Benedicta - nie mogę się doczekać kolejnej serii Sherlocka!
A Geralt? Jest więcej niż boski~! :3 Uwielbiam jego epickie poczucie humoru i te sprzeczki z Jaskrem :D Po prostu nie da się tego nie lubić :)
"-Ty Jaskier, rób to, co zawsze.
Usuń-To znaczy?
-Nic."
"Ty Jaskier jak coś powiesz to nie wiadomo, śmiać się, płakać, czy w rzyć cię kopnąć." <3
jeny jeny masz fb? Dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze miewa takie fazy jak ja :D
Genialne :D! Jasne, że mam :) Podeślę ci w wiadomości na Hangout, żeby ci tutaj nie spamić :D
UsuńOk ;)
UsuńBoskie opowiadanie!! Najlepsze jakie do tej pory czytałam o moim kochanym Lokim <3
OdpowiedzUsuńNie przedłużając czytam dalej :*
Umarlam na wspomnienie o Sherlocku hahahahhaha, wyje ze smiechu juz dobre 5 minut xDDDDD
OdpowiedzUsuńPrzestalam sie smiac kiedy doszlam do konca rozdzialu. Czuje... Pustke? Zlosc? Ale jak to koniec ksiegi pierwszej? I kim jest ten caly Kethersar? Chce wiecej! Szybciej! Pochlonelam te 17 rozdzialow w pare godzin. Oczywiscie, zeby nie slodzic tak bardzo, sa minusy, ale naprawde nie chce mi sie o nich pisac (glownie dlatego ze wyzej juz ktos jeden opisal, apropo nowoczesnego jezyka i stylu bycia u Lokiego). Zdecydowanie bardziej wole przejsc do czytania dalszej czesci. :D
OdpowiedzUsuńOk, to było zajebiste
OdpowiedzUsuń