piątek, 17 stycznia 2014

5. Allies.

Przepraszam Was bardzo za tak długą nieobecność, ale naprawdę miałam urwanie głowy w szkole. Sprawdzian na sprawdzianie, projekt i koniec semestru. Z góry też informuję, że posty będą pojawiać się rzadziej niż pierwsze cztery, raczej będzie to jeden-dwa posty tygodniowo. Życzę miłego czytania i jeszcze raz przepraszam.
Sheera.
********************************
Obudziła się przepełniona irytacją związaną z tak jaskrawo świecącym słońcem. Hej, jest jesień. Mogłoby być chociaż trochę przytłumione, a nie.
Powoli zaczęła zwlekać się z łóżka głową w dół. Jeszcze nie wiedziała, w jaki sposób ma zamiar wylądować na ziemi nie łamiąc sobie karku. Stwierdziła, że po prostu pójdzie na żywioł.
Potem jednak szybko zmieniła zdanie, kiedy polerując podłogę włosami naszyjnik z impetem upadł na jej twarz. Jęknęła.
- Twój naszyjnik chyba za mną nie przepada. - Pomyślała, skupiając się na zaadresowaniu tej myśli do Lokiego.
W głowie usłyszała pełne niezadowolenia prychnięcie, które mogło oznaczać cokolwiek, ona jednak wiedziała, że po prostu, najzwyczajniej w świecie go obudziła.
- Nie tylko on, uwierz mi. - Odpowiedział jej, ziewając. Zawiesiła się na chwilę, próbując zrozumieć jak może słyszeć, że ziewa, skoro ziewanie nie jest myślą, tylko czynnością. No bo jak można słyszeć czynność?
- Obudziłam cię, jaśnie książę? - Zakpiła.
- Tak, jaśnie przedstawicielu warstwy niższej. A z naszyjnikiem się za bardzo nie afiszuj, bo jak Thor go zobaczy, to raz, że domyśli się, że działamy razem, a dwa, że go szlag trafi jak pomyśli, że tak szastam rzeczami po matce.
- Wiesz, naprawdę nie jestem aż taka głupia. Nie musisz mnie informować o tak oczywistych rzeczach.
- Wolałem się upewnić. Zauważyłem pewną prawidłowość w twoim zachowaniu, która polega na tym, że zdarza ci się myśleć. Podkreślając orzeczenie: zdarza się.
- O której wy tam normalnie wstajecie, że jesteś taki marudny?
- My tam w ogóle nie wstajemy. A przynajmniej nie ja. 
- To by wszystko wyjaśniało. 
Urwała rozmowę i popełzała łazienki. Udało jej się zmobilizować swoją leniwą naturę do zejścia z łóżka, ale przechodzenie do pozycji stojącej było już zupełnie inną sprawą.


Po jakiejś godzinie zeszła już w pełni gotowa na śniadanie.
Jarvis przekazał jej informację o dzisiejszym wylocie Helicarrierem.
W kuchni przywitała się z Hawkeyem, który tak jak ona nie wyglądał na zbyt uszczęśliwionego perspektywą wyjścia do ludzi, a co dopiero latania statko-łodziopodwodno-samoloto-bazą.
Wyjęła z szafki suche płatki i zaczęła pochrupywać je ze znudzeniem rozsiadając się na kanapie. Normalnie popiłaby je latte, ale jakoś jej (ciekawe dlaczego) ono ostatnio zbrzydło.
Za dużo z Clintem nie pogadała, bo ani ona, ani on nie byli dziś rozmowni.


Przebrała się w S.H.I.E.L.D.owskie ciuchy, w których wyglądała co najmniej jak jakaś supertajna agentka, uświadamiając sobie, że ona w rzeczywistości jest supertajną agentką, po czym udała się na pokład.


Będąc na statku znowu ćwiczyła, ale tym razem z Natashą, co bardzo jej się spodobało, bo Romanoff nie tylko mówiła jej co ma robić, ale także z nią walczyła.


Po południu zwołano zebranie, na którym Susan potwornie się nudziła. Z początku co prawda próbowała zabrać głos, ale po kilku minutach marnych prób poddała się i położyła głowę na skrzyżowanych na stole ramionach. Za każdym razem, kiedy ktoś się wypowiadał, powoli i przeciągle przenosiła na niego wzrok, starając się wyglądać jak najgroźniej. I chyba jej się udawało, sądząc po minach niektórych zebranych.

Kiedy ludzie zaczęli się rozchodzić, postanowiła zacząć swoją politykę ofensywną przyduszając trochę kogoś, kto był w stosunku do niej tak miękki, że nie było opcji, by nie dała rady go złamać.
- Steve? - Nie była pewna, jak zareaguje: czy będzie zły, że go odrzuciła, czy będzie się cieszył, że w ogóle się do niego odzywa.
- Tak? - Skrucha w głosie. Już wiedziała, że wygrała. Typowy Rogers.
- Posłuchaj... dlaczego właściwie Loki był przez was przetrzymywany? - Udała głupią. Doskonale wiedziała, że udupili go, bo on chciał udupić Ziemię, i tyle.
- A, to długa historia. Chciał zniszczyć Ziemię, chociaż on sam twierdzi, że chciał ją tylko sobie podporządkować. Miał takie berło, które...
- Berło? - Przerwała mu. Po latach ćwiczeń udało jej się opanować manipulację do perfekcji, więc owijanie go sobie wokół palca nie sprawiało jej teraz żadnego problemu. Zawołała w myślach Lokiego, żeby w razie czego słuchał.
- Tak, eee, taka włócznia, czy coś. Połączona z Tesseractem. Strzelał z niej takim niebieskim gównem i zmuszał ludzi do nadskakiwania sobie. Przejmował ich dusze, czy coś takiego.
- No dobra, go wsadziliście do więzienia, a co z tym jego kijkiem?
- Nie my go wsadziliśmy. Najpierw zamknęli go tam u niego, potem Thor go wypuścił, on udał, że zginął i przyleciał tutaj dokończyć, co zaczął, ale już bez wsparcia Chitauri. No wiesz, tych od Tesseractu. No i wtedy go złapaliśmy. A berło... nie wiem, czy mogę ci o tym mówić.
W głowie Frozen zapaliła się ostrzegawcza lampka. Nie może o niej mówić? Czyli to jest to, czego jej potrzeba. Znaczy Lokiemu, nie jej.
- Przecież też pracuję dla Agencji. Pomagam przy ściśle tajnych projektach laboratoryjnych. To, że jeszcze nie poinformowano mnie o berle, jest tylko czystym niedopatrzeniem. - Udało jej się zgrabnie ukryć ciekawość i podekscytowanie. Założyła maskę, jak zawsze w takich sytuacjach.
- No... dobra, niech ci będzie. Ale nikomu nie mów, że wiesz to ode mnie, dobrze?
- Jasne.
- Włócznie skonfiskowaliśmy. Tesseract został zabrany do Asgardu i tam gdzieś schowany, z tego, co opowiadał Thor wynika, że ukryli go u jakiegoś faceta, który wszystko im przechowuje, ale berło zostało tu. Przechowujemy go w Zbrojowni. Nikogo tam nie wpuszczają, chyba, że jest nagły wypadek i szybko musimy mieć broń. Normalnie, w planowanych akcjach, wszystko przylayuje samolotem. To, co jest w Zbrojowni, jest tak niebezpieczne, że nie powinniśmy tego w ogóle używać.
- Wiesz gdzie to jest? - Chciała ugryźć się w język, ale było już za późno. Zapytała o jedną rzecz za dużo. Steve mógł za chwilę domyślić się, że jej pytania to nie tylko ciekawość.
Ale się nie domyślił.
- Tak, wiem. Ale jeśli myślisz o zobaczeniu czegokolwiek, to zapomnij. Ani nas tam nie wpuszczą, ani się tam nie włamiemy. Zbyt silne zabezpieczenia.
- Ale pokazać mi możesz.
Spojrzał na nią z niepokojem. Nie zmieniła wyrazu twarzy. Wzrok Kapitana był trudny do wytrzymania, ale ciche zachęty ze strony Lokiego pomagały jej utrzymać nieugięty wyraz twarzy.
- No dobrze. Chodź.

Idąc starała się zapamiętać każdy element drogi. Wiedziała, że podczas wykradania włóczni będzie działała w pośpiechu i stresie, więc nie mogła sobie pozwolić na pominięcie czegokolwiek.


Intensywnie przypatrywała się drzwiom, próbując określić ich grubość i czy da radę wyłamać je jakimś prętem. Z drugiej strony skupiała się na udostępnianiu Lokiemu obrazu wrót, co było znacznie trudniejsze niż zwykłe rozmowy.

Podziękowała Steve'owi i rozeszli się, każde w swoją stronę.


Do późnej nocy rozmawiała z Laufeysonem o szczegółach zniszczenia bram Zbrojowni. Rozważali wiele opcji, jednak żadna z nich nie była wystarczająco dobra.
- W takim razie zostaje nam tylko jedno wyjście. - Pomyślała.
- Będziesz musiała skombinować coś, co ładnie wybucha. 



3 komentarze:

  1. Fajne i kocham Lokiego,a cała fabuła bardzo mi sie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. "Nie tylko on, uwierz mi." Niezła aluzja.
    2. "Doskonale wiedziała, że udupili go, bo on chciał udupić Ziemię, i tyle." XD
    3. "Strzelał z niej takim niebieskim gównem i zmuszał ludzi do nadskakiwania sobie." Hmm... "Takim niebieskim gównem" XD
    4. Mmm... Loki... <3

    OdpowiedzUsuń