poniedziałek, 21 lipca 2014

6. I solemnly swear that I am up to no good.

"I solemnly swear that I am up to no good."
https://www.youtube.com/watch?v=EJSk2RySqKg

***

Lokiego obudził nieprzyjemny, warkliwy dźwięk. Ten sam, co zawsze. Odkąd Susan na stałe zamieszkała w Asgardzie.
Był ciemno. Nic nie widział. Nic, oprócz oczu, które kiedyś błagały o pomoc, ale teraz już nawet na to nie miały siły.
Jak co noc, podniósł Susan do pozycji siedzącej i przytulił ją do siebie, szepcząc zaklęcie odblokowujące płuca i drogi oddechowe. Frozen gwałtownie nabrała powietrza, jakby wynurzyła się z wody po latach nieprzerwanego nurkowania. Odetchnęła z ulgą. On też.
I znowu położyli się spać.
I tak co noc.

***

Susan miała dziś gorszy dzień. Tak już było, że w niektóre dni nie mogła nawet podnieść ręki, a w inne trzeba było ją trzymać, żeby komuś nie przypieprzyła. 
Sif siedziała koło niej na balustradzie balkonu. Patrzyły na ogrody. Oczy Frozen wyrażały znudzenie i zmęczenie. Jakby chciała mieć już wszystko za sobą. Móc już odpocząć. Tak zwane oczy basseta. Sif za to spoglądała na nią z niepokojem i smutkiem. 
Usłyszały kroki. 
Bogini wojny odwróciła się. Wiedźminka nawet nie drgnęła. Do czasu, gdy usłyszała głos Lokiego.
- Mamy go.
Te słowa sprawiły, że oczy Susan rozwarły się szeroko, a ona poderwała się i z miejsca stanęła na nogach. Zdusiła w sobie rosnącą moc i przełknęła ślinę.
- Gdzie?
- W Alfheimie. Einherjarzy przygotowują się już do wyjazdu.
- Do czego?
Kłamca miał minę, która nie mogła oznaczać niczego dobrego.
- Do wojny.

***

Żołnierze walczyli między sobą, zatrzymując pędzące ku sobie włócznie i miecze w ostatniej chwili. Midgardzki trening nigdy nie wyglądał tak imponująco.
Susan patrzyła na próbne walki z balkonu. Miedzy Einherjarami byli jej przyjaciele. Była Sif. Było Trzech Wojów. Był Thor.
Był Loki.
Z jednej strony Susan cieszyła się, że wszyscy chcą zgodnie walczyć w jej imieniu. Z drugiej chciało jej się wymiotować, jak myślała, ile z tych osób za nią zginie. 
Kłamca powoli przemierzał płac, poprawiając i zwracając uwagę popełniającym błędy wojownikom. Sif, Volstagg i Fandral uczyli młodszych walki mieczem, a Hogun maczugą. Gromowładny z kolei demonstrował uniki i zwroty. 
Frozen usłyszała szmer, który po chwili przerodził się w kroki. Ten, kto do niej szedł, był jeszcze daleko, ale Susan już go słyszała. 
Po minucie Odyn stanął koło niej i wyciągnął ramię, pozwalając wylądować na nim olbrzymiemu krukowi. Drugi ptak usiadł na balustradzie. 
- Wyruszamy za trzy dni. - powiedział, nie patrząc na nią. Może uda nam się zabić pana Kethersaru. Ale chcę cię tylko uprzedzić...
- Żebym się jeszcze nie cieszyła, wiem. - Susan przerwała Wszechojcu. - Mogę wiedzieć, o czym rozmawiałeś wczoraj z Lokim i Thorem tak długo, panie?
- Możesz. Moi synowie opowiadali mi o pewnym wydarzeniu, o którym nie miałem pojęcia.
- Mianowicie?
- Mianowicie jeszcze przed twoim przybyciem, Loki i Thor zostali zaatakowani przez oddział wojsk  Elfów Światła. Nikt im nie pomógł, sami musieli pokonać kilkudziesięciu wojowników. 
- Dlaczego nie dostali pomocy od Einherjarów?
- Bo w całej reszcie Asgardu zatrzymał sie czas. Wszystko wróciło do normy dopiero kilka minut po bitwie. To prawdopodobnie miało związek z twoim opętaniem. Pan Piątki w i akiś sposób dowiedział się, że Kethersar osadził się i w tobie, i w Lokim. A, no i skoro jesteśmy już przy tym, masz jakiś pomysł, jak to się mogło stać? - Odyn zrobił minę z serii "zostaw mojego małego synka w spokoju niecna wiedźmo" i spojrzał na Susan.
- No więc... Mam pewną teorię... Kiedyś, kiedy... Dobra, to może ja zacznę od początku. Kiedy Loki zmusił mnie do odzyskania dla niego włóczni i jabłka Iduun, ja to zrobiłam. To już wiesz, panie. Musieliśmy uciekać. Ukradliśmy myśliwiec. - Odyn spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem. - Takie do latania. - Susan wyjaśniła. - W każdym razie przy lądowaniu... Mieliśmy drobny wypadek. Loki musiał mi poskładać kości, a ja, będąc uśpiona, miałam jakiś atak i go ugryzłam. Wtedy prawdopodobnie nasza krew się zmieszała. W zeszłym roku, w momencie, gdy mój brat zabierał mnie siłą z Asgardu, Loki mówił, że zostaliśmy połączeni. Dlatego Kethersar, opanowując mnie, część swojej mocy przekazał Lokiemu. 
Wszechojciec zamyślił się. 
- To wydaje się logiczne. - powiedział po chwili. - W takim razie trzeba będzie oczyścić was obydwu.
- Kiedy zniszczymy Kethersar, sam opuści obie dusze. Chyba. À propos zniszczenia. Czy mogłabym...
- Nie. - wciął się Odyn. - Nie pojedziesz na wojnę. 
- Ale ja...
- Nie. Musimy cię chronić.
- Nie sądzisz, panie, że jako główna nosicielka, to ja powinnam go rozpiep... zniszczyć?
- Wolałbym nie widzieć, co by się wtedy z tobą działo. Kumulacja i natychmiastowe rozładowania mocy... Tak jak teraz szanse na twoje przeżycie wynoszą około pięciu procent, tak wtedy wynosiłyby jakieś minus pięć.

Susan spasowała. I tak coś wymyśli. W końcu jest Wiedźminką, nie?

***

Trzy dni później Frozen z bólem serca patrzyła, jak wojska Einherjarów ustawiają się w szeregach, na których czele stali Odyn, Thor i Loki. Ona sama stała z tyłu, czekając na ich odejście. Miała złe przeczucia. Wiedziała, że idą na śmierć.

Loki podszedł do niej i wziął jej twarz w dłonie.
- Nie wyjdziesz stąd, prawda? - W jego głosie brzmiała ledwo słyszalna nadzieja. - Nie zrobisz mi tego?
Susan westchnęła.
- Dlaczego więc ty mi to robisz? Przecież wiesz, że nienawidzę być chroniona. Wolę walczyć sama za siebie.
- Susan, nie dyskutuj. Skończyliśmy ten temat dawno temu.
- To dlaczego znów go rozdrapujesz?
- Żeby się upewnić.
- I tak jakoś znajdę sposób...
- Jeśli naprawdę mnie kochasz, to nie znajdziesz. A nawet jak znajdziesz, to nie wykorzystasz. Jeśli ci na mnie zależy, to zostaniesz w pałacu i nie ruszysz się poza Asgard chociażby na milimetr.
Susan odezwała się dopiero po chwili.
- Szantażysta. - mruknęła. - Dobrze. Zostanę. Ale będziesz żył ze świadomością, że przez ciebie jestem strasznie smutna i będę słuchała dołującej muzyki.
Kłamca uśmiechnął się. Spojrzał na nią wyczekująco.
- Co znowu? - zapytała.
- Słowo harcerza?
- Nie jestem harcerką. - wywróciła oczami.
- To chociaż obiecaj.
Frose wydała z siebie ciche, gardłowe ryknięcie zniecierpliwienia.
- Obiecuję. Starczy?
- Kocham cię.
- Tak, tak, jasne. Akurat. Spadaj już.
- Liczyłem na coś w rodzaju "ja ciebie też" albo "OMG, to już oficjalnie jesteśmy parą? Jeju, jesteś taki wspaniały! Nigdy nie spodziewałam się, że pierwsze wyznanie mi miłości przez faceta, który tak na marginesie jest bogiem, będzie takie cudownie słodkie!" - Ostatnie zdanie wypiszczał głosem fangirlującej nastolatki. Oprócz wstawki "tak na marginesie jest bogiem". To powiedział normalnie. Efekt był prześmieszny.
- Dobrze, dobrze, nie rozklej się tylko.
- Przecież wiem, że udajesz. - Uśmiechnął się rozbrajająco.
Susan uniosła na niego oczy i również wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Kłamca pocałował ją delikatnie.
- Obiecujesz? - jego głos zniżył się do szeptu. Opierali się o siebie czołami.
- Pytałeś już.
- Powiedz "obiecuję".
Stark westchnęła po raz kolejny.
- Obiecuję...
Laufeyson uśmiechnął się, szybko cmoknął ją w czoło i odwrócił się, kierując w stronę mostu, na którym już czekali żołnierze.
Kiedy znalazł się w bezpiecznej odległości, Susan uśmiechnęła się, unosząc tylko jeden kącik ust i patrząc na mężczyznę spode łba. Jej oczy stały się żółte.
-...że Susan nie przyjdzie.

3 komentarze:

  1. OMG, to było takie cudowne! Loki taki słodki w tej scenie.
    A ten ostatni fragment zapowiada kłopoty, które chcę przeczytać jak najszybciej!
    Liczę na szybki next
    Pozdrawiam,
    Vivilet

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj już chciałam coś napisać, ale zabrakło mi sił - więc nadrabiam dziś :) Rozdział jak zawsze fajny i zbyt szybko się czytało :D Co do treści, spodobała mi się ta zmiana Lokiego - stał się taki bardziej... uczuciowy - jeśli tak to mogę ująć. A fragment z rozmową to wręcz sama słodycz :) Tylko ta ucieczka nie wróży nic dobrego... Jestem ciekawa co będzie dalej, więc czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam,
    Lokya :)

    OdpowiedzUsuń
  3. PRZCZYTAŁAM CAŁE, TO JEST NIEZLYKLE DLA MNIE TO COS WIECEJ NIZ HISTORIA, DLA MNIE TA OPOWIESC STALA SIE CZESCIA MNIE

    OdpowiedzUsuń