wtorek, 19 sierpnia 2014

1. Snow Queen.

                                                         KSIĘGA TRZECIA
                                                    Sempiternal






https://www.youtube.com/watch?v=HV2aZV_HTY0
https://www.youtube.com/watch?v=Jr5rzSMNmRM

"No matter how far, or how fast you run. The world isn't big enough to hide you from me."
"To fight evil, a hero will turn to darkness."
"Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody"






Steve patrzył niewidzącym wzrokiem przed siebie. Od śmierci Susan minęło już pół roku, a on dalej nie mógł się pozbierać.
Przed nim stał Nick Fury, cierpliwie czekając na jakąkolwiek oznakę zainteresowania ze strony Kapitana Ameryki. 
W końcu odchrząknął.
Rogers zwrócił oczy w jego kierunku. 
- Chcę go odnaleźć. - Powiedział na dzień dobry.
Fury wiedział o kim mowa.
- Myślę, że będziesz miał okazję. - do pomieszczenia weszła Czarna Wdowa. - Ale najpierw będziesz musiał rozprawić się z tą panią. 
W odpowiedzi na pytające spojrzenie dyrektora podsunęła mężczyznom teczkę. Kapitan otworzyłpatrząc to na Nicka, to na Natashę. 
Na zdjęciu była kobieta. I Bucky. Jego najlepszy przyjaciel, którego mu odebrano. 
Oboje zamaskowani w ten sam sposób, oboje z metalowym ramieniem - on z lewym, ona z prawym. I tak jak spojrzenie Zimowego Żołnierza było spokojne i skupione, tak wzrok dziewczyny wyrażał wściekłość i dzikość, desperacko zasłaniającą tęsknotę za wolnością. 
- Kto to? - zapytał.
- Królowa Śniegu, przez Hydrę nazywana Elsą. Na pewno nie jest to jej prawdziwe imię, tylko raczej kryptonim czy coś w tym stylu. Jej aktywność datuje się na dwa tysiące dziewiąty - jedenasty rok. Zniknęła tuż przed twoim odmrożeniem. Według biegłych działała od piętnastego do siedemnastego roku życia. Poza tym nie wiemy o niej wiele. Myśleliśmy, że zginęła, albo że ją zamrozili. Może uciekła, bo od zawsze sprawiała Hydrze problemy. Nie była taka posłuszna jak Żołnierz, a zawsze było po niej więcej sprzątania. Była jak ci Berserkerzy, których niedawno udupiła ekipa Coulsona. Kiedy dostawała do ręki sztylet, wpadała w amok i siała rzeź. - Wdowa opowiadała to ze śmiertelnie poważną miną.
- Teraz wróciła i znów zabija. Razem z twoim ukochanym Żołnierzem. Działają tak jak kiedyś: on strzela, ona dźga. Jest mistrzynią sztyletów, mieczy, noży kuchennych i wszystkiego co jest choć trochę ostre. Mówi się o niej, że jest w stanie zabić golarką do zarostu albo kartką z zeszytu. - Dokończył Fury.
- Jak wygląda? - zapytał Steve.
- Trudno powiedzieć. Nikt nie widział jej z bliska, a to zdjęcie, które widzisz, to jedyne wykonane z odległości mniejszej niż trzysta metrów, na którym widać fragment twarzy. Zbliżenia bardzo się rozmazują. Reszta fotografii to głównie jej plecy. Tutaj mamy profil, więc też nie jest to spełnienie marzeń, ale możemy określić parę cech. Wiemy tyle, że ma niebieskie oczy i żółtozłote włosy obcięte przy ramionach, zwykle w stanie podobnym do włosów Żołnierza, czyli, nazwijmy to, "artystycznie zmierzwionym". Wiemy jeszcze jedną rzecz. Wydał nam to członek Hydry, którego udało nam się przechwycić. Powiedział, że oboje, to znaczy Zimowy Żołnierz i Królowa Śniegu, mają taki sam tatuaż. Jest to coś, co nazywają kwiatem życia, mierzący niecałe dziesięć centymetrów okrąg wypełniony mniejszymi okręgami. Tatuaż jest ledwo widoczny i jego środek znajduje się mniej więcej na mostku. Jednak z później uzyskanych informacji wiemy, że Bucky'emu tatuaż usunięto lub zasłonięto po zniknięciu Elsy. 
Steve milczał przez chwilę.
- I ja mam ją złapać, tak? 
- Nie sam i nie tylko ją, ku twojej uciesze. Pomoże ci w tym ekipa Coulsona, Agenci S.H.I.E.L.D.u. Waszym celem jest parka, nie jedno. Ważna rzecz, nie próbujcie ich rozdzielać. Są niesamowicie zżyci. Prawdopodobnie razem byli szkoleni, albo Bucky szkolił Elsę. I nie obracajcie ich przeciwko sobie. I tak nic wam to nie da. - Mówiąc to Natasha odwróciła się i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia znajdującego się za plecami Kapitana.
- Dlaczego? - Steve odwrócił się w krześle.
Romanov uśmiechnęła się do niego przez ramię.
- Bo znają swój każdy ruch. Są wyszkoleni tak, że żadne nie jest w stanie zabić drugiego.

I wyszła.

***

*Perspektywa Steve'a*



Może nie było tego po mnie widać, ale nie przepadałem za tym kostiumem. Przypominał mi o starych czasach, których nie chciałem pamiętać. Ten jaskrawy błękit, krwista czerwień zdawały się być coraz bardziej kiczowate w moich oczach, a ja coraz częściej dopytywałem się, kiedy odnowiona, całą granatowa wersja wróci z naprawy.
No ale cóż.
Razem z Melindą May i Coulsonem wysiedliśmy z samochodu - komputera, zostawiając Skye i duet Fitz-Simmons samym sobie. Niby nie brali udziału w walce, ale pełnili niemal tak samo ważną jak my funkcję: mieli nadzorować wszystko dzięki dronom i informować nas o nagłych zmianach zachowań czy frontów walki naszych celów.
Odetchnąłem głęboko. Dziś znów miałem spotkać się z Buckym. Ciekawe, czy znowu wyprali mu mózg i czy znowu będzie próbował mnie zabić. Mam nadzieję, że nie. Jest dla mnie jak brat i każda krzywda, którą mu zadaję, odbija się na mnie podwójnie. 
Rozejrzałem się. Byliśmy w środku lasu, ktory od kilku dni był odizolowany i zamknięty. Czekaliśmy ukryci przy wejściu na polanę. Wiedzieliśmy, że tu będą.

***

*Perspektywa Elsy*



- To nie jest dobry pomysł, S. - Bucky wydawał się być bardziej zdenerwowany niż ja. Ręce trzęsły mu się przy zapinaniu obudowy z vibranium na moim ramieniu. 
- To, że nie walczyłam od jakiegoś czasu, nie zmienia faktu, że nadal jestem tą samą osobą. Nie ma się o co martwić. Ci idioci zostali przechytrzeni przez Hydrę już kilka razy. Co było z Wardem? "Najlepszy z agentów Coulsona, bla bla bla". - zakpiłam. - Pokazali mi swoje sztuczki. Ufali mi. Nikt się nie spodziewał, że ja to ja, mimo że było to niemal oczywiste. Tak samo jak nikt się nigdy nie skapnął, że "Hannibal" rymuje się z "kanibal". 
- Daj spokój. 
Drzwi ciężarówki otworzyły się. Wyostrzony słuch zanotował szmer dronów nad naszymi głowami, kilka komend w krótkofalówkach, dźwięk ładowania broni.
Założyliśmy maski.
Warknęłam, wychodząc po opuszczonej klapie przyczepy. Powstrzymałam rosnącą wściekłość, zamykając już mrowiące oczy. Nie, kochana, nie teraz. Wracamy do historii.

Rozległ się dźwięk karabinów. Jeden dochodził tuż zza moich pleców. Bucky mnie osłaniał. 
Odpięłam zza paska granat dymny i rzuciłam nim o ziemię.
Kiedy dym opadł, trzymałam May za gardło.

***

*Perspektywa Steve'a*



Zamurowało mnie. Dym unosił się w powietrzu przez nie więcej niż piętnaście sekund, a ta dziewczyna już zdążyła zaatakować May. A to jest sztuka. Nie wiem, czy komukolwiek kiedykolwiek udało się tak załatwić Kawalerię. 
W słuchawce słyszałem okrzyki i piski technicznych, zwłaszcza Skye. 
I wtedy zobaczyłem jego. 
Celował prosto we mnie z ogromnej broni, powoli się zbliżając, chociaż zdawał się mnie nie widzieć.
Rozległ się dźwięk ostrzału.
Posiłki.
Bucky skulił głowę gwałtownym ruchem i doskoczył do Elsy, ciągnąc ją za metalowe ramię. Zmusił ją do puszczenia May i pociągnął w stronę drzew. Na chwilę zniknęli z polany.
- Co, do cholery? - warknął głos Fury'ego w słuchawce. - Gdzie oni poleźli?!
Nikt mu nie odpowiedział, więc można było spodziewać się masowych zwolnień po zakończeniu misji. 
Dokładnie w momencie, w którym o tym pomyślałem, rozpętało się piekło.

***

- Co ty robisz? - Elsa syknęła. - Już ją miałam! Nie pamiętasz, czego cię uczyli? Kawaleria z głowy, S.H.I.E.L.D. z głowy! 
- Nie mogę, rozumiesz?! Ostrzelają nas z góry. Zabiją cię!
- Dlaczego tylko mnie? - warknęła. - Puść mnie. 
Wyrwała się i pobiegła w stronę polany. Bucky uniósł oczy ku niebu i ruszył za nią. Nie mógł jej pozwolić dać się zabić.

Dogonił ją i wbiegli na polanę równocześnie, on strzelając, mogłoby się zdawać, że na oślep, ona rzucając shurikenami i sztyletami. 

Po chwili May wskoczyła jej na plecy. Elsa zaczęła rzucać się i kłapać zębami, co wyglądało dość przerażająco.
Kapitan ledwo powstrzymał się przed wyjściem z ukrycia.
Towarzyszka Bucky'ego z całej siły rzuciła Melindą o ziemię. Rozległ się dość głośny, nieprzyjemny trzask. Co najmniej cztery żebra. 
Wtedy do akcji wkroczyły posiłki lądowe. Mnóstwo wyspecjalizowanych wojowników S.H.I.E.L.D.u zaatakowało Królową Śniegu równocześnie. 
Ku przerażeniu Steve'a, żaden z nich nie utrzymał się na nogach dłużej niż trzydzieści sekund.
Obezwładniała i zabijała ich kolejno, jakby nie byli dla niej żadnym kłopotem. W jej ciemnoniebieskich oczach malowała się wściekłość.
- Teraz. - Kapitan usłyszał w słuchawce i wybiegł z ukrycia.
Walcząca z kolejną porcją agentów Elsa zamarła w miejscu, unikając obezwładnienia wyłącznie dzięki interwencji Bucky'ego. Mężczyzna warknął coś do niej po rosyjsku.
Przez kilka sekund jej wzrok wyrażał zdziwienie. Zaraz potem przybrał jednak wyraz zimnej furii. Jakby przeskoczyła w nich jakaś nakładka.
Jakby coś sobie przypomniała.
Ruszyła biegiem na Kapitana. W biegu wyjęła z cholewy buta długi sztylet i już brała zamach, kiedy Zimowy Żołnierz chwycił ją mocno za ramię i zawrócił. Nad nimi zawisł helikopter, z którego po chwili wypadła drabina linowa. Bucky pomógł wejść Elsie, po czym oboje wdrapali się na górę.
Kapitan stał bez ruchu, zbyt zszokowany by strzelać, a tak się złożyło, że był ostatnią osobą z karabinem, która trzymała broń o własnych siłach. 
Bucky go pamiętał. Zawrócił Elsę, żeby nie zaatakowała Steve'a. Obronił go.

Rogers nie słuchał wrzasków wściekłego Fury'ego, który właśnie wypadł z ciężarówki. Nie słyszał nic. Myślał tylko o tym, że Bucky go pamięta i o tym, jaki wyraz miały oczy Elsy. 
Zdawało mu się, że gdzieś już te oczy widział. 
Ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć gdzie.

5 komentarzy:

  1. No i nie mogłas wrzucic tego juz wczoraj wieczorem?! Ehhh co ja Ci bedr mowic. I tak swietne i tak ale to jus pewnie wiesz wiec pisz szybciutko nastepne ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze świetny szablon, robi wrażenie, choć osobiście przy czytaniu musze się troszkę skupić.
    Rozdział mi się podoba. Jest ciekawy, napisany luźno więc dobrze przez niego przebrnęłam. Ostatnia scena wyszła Ci bardzo realistycznie, dobrze opisujesz walkę.
    :) Cóż moge więcej Ci powiedzieć? Pisz kolejny rozdział szybko, żebym nie musiała długo czekać.
    zapraszam oczywiście do siebie na ogien-i-lod.blogspot.com - pojawił sie rozdział 1. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Ja tu nowa. Właśnie udało mi się nadgonić wszystkie rozdziały i jestem zachwycona. Jedno z lepszych Marvelowskich FF jakie udało mi się dorwać w ostatnim czasie. Ale kiedy, teraz doszłam do końcówki pierwszego akapitu miałam ochotę skakać z radości, bo oto moim oczom ukazało się cudowne "ekipa Coulsona" nie dość że Loki, nie dość że wiedźminka, nie dość że Avengers to teraz jeszcze postacie z Agentów T.A.R.C.Z.Y. Mogę Cię uściskać?
    Czekam na więcej
    Podjarana Sophie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, pewnie ;) miło wiedzieć, ze nie tylko ja fiksuję na punkcie tych niszczycieli życia społecznego :D dziękuję za miłe słowa :*

      Usuń
  4. Ok, Loki, tłumacz się. Jak do jasnej cholery pozwoliłeś jej uciec na Midgard?!

    OdpowiedzUsuń