piątek, 21 marca 2014

12. You betrayed us.

"You've always loved the strange birds,
Now I want to fly into your world
I want to be heard.
My wounded wings still beating,
You've always loved the starnger inside.
Me, ugly, pretty."


Tony chodził zaniepokojony w tę i z powrotem po pokoju.
- Stark, uspokój się. Niedługo wróci. - Natasha starała się trochę rozładować napięcie.
- A jak ten psychopata go zabije? Albo, co gorsza, i jego i ją? - w normalnych okolicznościach Tony nazwałby Lokiego jeleniem, a nie psychopatą, ale w tej chwili był zbyt zdenerwowany.
- To nie jest tak hop dostać się tam i wrócić. To się tak tylko wydaje. - wtrącił Bruce.
Jane siedziała na kanapie z głową opartą na dłoniach. Łokcie wbijały jej się w uda, ale ignorowała to. Martwiła się o Thora. Loki był ostatnio coraz bardziej niebezpieczny. 
- Jeśli nie wróci za godzinę, sam tam pojadę. Nie wiem jeszcze jak, ale to zrobię. I zabiję Lokiego. Za to, że zagroził jej życiu i ją porwał.
Mimo całego niepokoju Jane stanęła w obronie brata swojego ukochanego.
- Nie porwał jej. Nie mógł. Nie byłby w stanie. Dobrze wiesz, jaka jest silna. A Loki to chuchro. Nie dałby jej rady. No i Steve mówi, że go zaatakowała. A nie walczyłaby w imieniu kogoś, kto chciałby ją porwać.
- Steve nie jest jeszcze do końca świadomy. Jego mózg dopiero przystosowuje się do normalnego trybu pracy. Nie żył przez ponad dwie doby. 
- Bruce, i co z tego? Raczej nie zapomina się faktu, że osoba, którą uznawałeś za przyjaciela, którą kochałeś, okazuje się zdrajcą. Kradnie dla twojego wroga coś, co może mu pomóc zniszczyć świat. I nie pomaga ci, kiedy ten wróg przedziurawia ci brzuch. 
***
Susan szła u boku Lokiego powolnym krokiem. Od co najmniej dwóch godzin spacerowali po zamku, a Kłamca opowiadał o każdym ważniejszym miejscu. Dziewczyna była jeszcze dość słaba po ataku, który przeszła w zbrojowni. Wiedziała, że coś jest nie tak. Loki mógł sobie być bogiem kłamstwa, ale ona była zmutowaną kobietą, drapieżnikiem. Formalnie była tylko człowiekiem, ale wszyscy ludzie biorący aktywny udział w życiu świata tajnych agencji wiedzieli, że jest królową. Cesarzową. Boginią siły, potęgi i mocy. Przegrywała tylko wtedy, kiedy uznała to za stosowne. Podwójna krew, DNA27, płynące w jej żyłach, Gen Enigma, zwierzęce tkanki. Nie była człowiekiem. Była maszyną stworzoną, by zabijać, uformowaną ze wszystkiego, co najpotężniejsze i przystrojoną w ludzką skórę. 
Jako zwierze łowne idealnie potrafiła wyczuć napięcie. Zdenerwowanie, nawet najlepiej ukrywane. Potrafiła zerwać każdą maskę. Nawet najmocniej przytwierdzoną do twarzy.

Loki był spięty. Coś ukrywał. A ona to wiedziała. 
Coś szło źle. Ona też to czuła. Wewnątrz niej rósł niepokój. Sheera była czujna. Strzygła uszami. Susan reagowała na każdy szelest, najdrobniejszy ruch nie umknął jej oczom, dawniej krótkowzrocznym, ale ulepszonym razem z resztą ciała. Zachowywała się tak tylko podczas walki albo kiedy polowała.
***
- Heimdall!
- Witaj, przyjacielu.
- Są tutaj? 
- Tak.
***
"Narzeczeni" spacerowali dalej po pałacu. Susan dla utrzymania pozorów podhaczyła Lokiego. Szli korytarzem. Mijało ich wielu ludzi, więc Susan nie zwróciła uwagi na jednego więcej. A szkoda. 
- Loki! - ktoś krzyknął za ich plecami. Zatrzymali się. Oboje doskonale znali ten głos. Loki zsunął rękę Susan ze swojego przedramienia, za które go podhaczyła, tylko po to, by chwycić ją za dłoń. Ścisnął jej place do bólu. Odwrócili się w stronę, z której dochodził głos. 
W ich stronę szedł Thor. 
- O Boże. - Trickster usłyszał szept Susan. - Przyszedł po mnie.
Spoglądała zaniepokojonym wzrokiem na kogoś, kogo kiedyś bardzo lubiła. Thor był bardzo sympatycznym facetem. Był miły i uczynny, zawsze chętny do pomocy. A teraz wyglądał w jej oczach jak nadchodząca śmierć. 
Bo zapewne z takim wyrokiem przychodził. Bo tym dla niej był powrót na Ziemię. Śmiercią.
Loki popchnął ją za siebie w obronnym geście. 
Thor stanął przed nim. Z bliska widać było, że wcale nie był wiele wyższy od swojego brata. Laufeyson uniósł głowę z pogardą. Jedna jego dłoń trzymała nadgarstek Susan, druga sztylet. 
Nie odezwał się. Gromowładny patrzył na nich z lekkim szokiem zakrawającym na stan przedzawałowy. 
- Czyli to prawda. - powiedział cicho - Zdradziłaś nas. 
Frozen wyszła zza Lokiego i również zadarła brodę. 
- Tak. Zdradziłam. I co z tego? Wy mnie też. 
- Słucham? - zdziwił się Thor.
- Jego w to nie angażowali. - wtrącił Loki. - Nic nie wie.
- Dobrze. Ale Tony i Bruce wiedzą. Zdradzili mnie. Oko za oko, ząb za ząb, lajk za lajk i tak dalej. 
Odynsona wyjątkowo łatwo było zbić z tropu. Drobny pocisk i po robocie.
- No, Gromciu, jak już sobie pogadaliśmy, to możesz zmykać. Jeszcze ci się mózg w swoim własnym pocie utopi albo, co gorsza, rozpuści.
Thor dalej stał jak wryty.
- Zobacz, ile czasu zajmuje mu zorientowanie się, że go obrażam. - syknął Loki do ucha Susan, udając że szepcze, ale robiąc to na tyle głośno, by jego przybrany brat to usłyszał. 
Frozen zaśmiała się bezlitośnie. 
Bóg piorunów ocknął się i przemówił znacznie silniejszym głosem.
- Przykro mi, Susan, ale wracasz do Midgardu. Twój brat się o ciebie martwi. 
- Zobacz, Loki, ile mamy wspólnego. Obydwoje mamy braci, których nienawidzimy.
Thor chwycił Susan za łokieć i pociągnął, ale trickster momentalnie zareagował wbijając w grzbiet jego dłoni sztylet. Objął Susan i przyciągnął ją z powrotem w swoją stronę. Poczuła znajomy ból pod żebrami. 
Zamknęła oczy.
Otworzyła je dopiero po minucie. Stała na środku jakiejś dziwnej, spokojnej łąki, czy czegoś w tym rodzaju. Oprócz niej i Lokiego nie było tu nikogo ani niczego. Ani żywej duszy. 
- Gdzie jesteśmy? - zapytała.
- Daleko od Asgardu. - warknął i poszedł w przeciwnym kierunku. Był wściekły, że Thor tak łatwo przepędził go z Wiecznego Królestwa. 
Frozen potruchtała za nim. 
- Czyli?
- W Svartalfheimie. - burknął. Później będziemy podróżować dalej. 

Po półgodzinnym marszu w milczeniu znaleźli miejsce odpowiednie do przenocowania. Weszli do głęboko wyrytej w skale jaskini. Loki rozpalił zielono-czarny ogień jednym pstryknięciem palca. Było tu znacznie zimniej niż w Asgardzie. Susan zaczęła drżeć, ale Loki z początku był zbyt zły by zareagować. Dopiero po jakimś czasie na nieokrytych suknią ramionach Frozen zmaterializowało się szare wilcze futro. Dziewczyna spojrzała na mężczyznę, ale on utkwił wzrok w ogniu. Wtuliła się w sierść starając się nie myśleć o tym, co może jego zapach wywołać u Sheery. Położyła się i zasnęła. 
- Dobranoc. - powiedział Loki. Z perspektywy leżącej Starkówny wyglądał, jakby płonął. Zamknęła oczy.


Lokiego obudziły pełne cierpienia jęki. Otworzył oczy i uniósł obolały od leżenia na kamieniu kark. Susan leżała w pozycji embrionalnej. Na jej twarzy wyryte było cierpienie. Zagryzała wargi, z których już ciekła strużkami czerwono- srebrna krew. Jej paznokcie wbijały się w skórę, a krople zimnego potu spływały po alabastrowej szyi. Mężczyzna podniósł się. Frozen skręcała się z bólu. Jedną ręką dotknął jej czoła, a drugą dłoni. Jej skóra była parząco rozgrzana.
Uklęknął i położył sobie jej głowę na kolanach, starając się jej nie obudzić i utrzymać jej twarz skierowaną w jego stronę. Przeszedł ją mocny dreszcz, a Loki w ostatniej chwili chwycił jej głowę, tym samym chroniąc ją przed uderzeniem o skałę.
- No dobra. Tylko się teraz nie budź, błagam. - wyszeptał i przymknął powieki. Położył jej dłonie na twarzy. Poczuł chłód rozchodzący się po jego ciele, rozchodzący się promieniście od serca. Otworzył oczy. 
Jego skóra była niebieska.
Nie wierzył, że to robi. Że dla jakiejś kobiety ryzykuje tak wiele. Że wraca do tego, do czego wracać nie chciał. Że dla niej znów stał się Lodowym Olbrzymem. 
Po prostu nie wierzył. 

Po godzinie chłodzenia czoła temperatura zaczęła spadać, a Susan okazywała coraz mniej oznak bólu. Loki położył Susan z powrotem na futrze, po czym sam usadowił się obok. Powoli znów nabierał ciepła. Stawał się tym, za kogo się uważał.
Tym, kim mu wmawiano, że jest.
Frozen otworzyła szeroko oczy.
Zaczęła ruszać ustami, jakby chciała mówić. Loki uniósł się na łokciu marszcząc brwi. 
Susan nie mrugała, patrzyła martwym wzrokiem w sklepienie jaskini, jakby nie widziała Lokiego i nie czuła jego dłoni na ramieniu.
Lunatykowała.
W końcu przemówiła cichym, niepewnym głosem.
- Chciałam tylko wfrunąć w twój świat. 

3 komentarze:

  1. lajk za lajk xD rozdział genialny tylko za szybko skończyłam czytać =( Końcówka... epicka... mam nadzieje że szybko dasz kolejny rozdział =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże jak ty mnie motywujesz <3 dziękuję Ci za te wszystkie piękne komentarze :) trochę się martwiłam czy to ostatnie zdanie nie zabrzmi śmiesznie ale tak mi pasowało do piosenki <3

      Usuń
  2. Ła~ Tak dużo przeczytałam, że chcę teraz więcej, natychmiast~ Nie zaglądałam od ferii i mam '-.- Więc po zachwycaniu się ostatnimi rozdziałami czekam na kolejne, dłuższe, jeszcze bardziej zaspokajające moją potrzebę przeczytania czegoś wciągającego i z porządna fabułą:) (czytaj: szczerzę się jak głupia do monitora czytając). Przypominam jeszcze raz, że czekam , ale nie chcę czekać długo...

    OdpowiedzUsuń