Powódź trzech rzek kraj bogów czeka.
Wyroczni nic nie zmieni.
Ze wschodu płynie mieczy rzeka,
Z północy - lodu, z południa - płomieni.
I widzę, jak ze śmierci bram
Pełzną piekielne sfory.
Zaświaty, gdzie przeklętych tłum
Czeka na sądu pory.
W Żelazym Lesie coś budzi się,
To wiedźma podnosi głowę.
Wilk Fenris ostrzy zęby swe,
Na łowy wszystko gotowe.
Nad światy już nadciąga mrok,
Złych wichrów szaleją moce,
Próżnia zajmuje miejsce świata,
Czy wie o tym Wszechojciec?
(...)
Wycie wilka niesie mrok.
Łańcuchów pękają okowy.
Nad światy nadciąga Ragnarok,
Co Chaosu zacznie wiek nowy.
****************************
Nagle usłyszała szept. Rozejrzała się.
Koło niej nikogo nie było.
- O nie. Nienienienienienienie. Błagam, nie - wyjęczała.
Szept zmienił się w normalny ton.
Wróciłam. Wróciłam. Ostrzegałam. Nie słuchałaś.
W swojej głowie tolerowała tylko dwa głosy: swój i Lokiego. A ten nie był żadnym z nich. Nawet nie należał do Sheery.
Głosów było coraz więcej. Co niektóre zaczynały wrzeszczeć. Sigyn chwyciła się za uszy i sama zaczęła krzyczeć.
Nie czuła otaczającego ją zimna, nie zauważyła nawet, że znów jest w Jotunheimie. Liczyło się tylko to, żeby oni się zamknęli.
Niedługo się wyda. Wszystko. Zabiją cię. Zginiesz. Ja cię zabiję.
Ten głos był najdonośniejszy. Głos małej dziewczynki.
Do komnaty wpadli dwaj Olbrzymi. Kiedy zobaczyli ich królową klęczącą na ziemi, natychmiast podbiegli i pomogli jej wstać.
- Zabijcie mnie - jęknęła Sigyn. - Błagam, zabijcie.
Po jej policzkach po raz pierwszy od bardzo dawna zaczęły płynąć łzy rozpaczy. Zapomniała już, jakie to uczucie.
Olbrzymi spojrzeli po sobie, po czym zaprowadzili ją do komnaty,w której leżał Loki.
Kiedy ją zobaczył, natychmiast zerwał się z łóżka i do niej podbiegł, wbrew krzykom i nakazom ze strony medyczek.
- Sigyn. Spójrz na mnie.
Spojrzała. Jej oczy były czerwone od płaczu.
Kłamca przyłożył dłonie do jej skroni.
Głosy ucichły.
Susan odetchnęła. Upadła, cała drżąc.
Loki klęknął obok niej i przytulił ją całując jej włosy.
- Już dobrze - szeptał. - Już dobrze. Co się stało?
Sigyn nie odpowiedziała. Była zbyt przerażona. Teraz, kiedy słyszała już własne myśli, jej głowę opanował strach. Jakim cudem po tylu latach to coś wróciło? Dlaczego znowu ich słyszała? Dlaczego teraz? Jaki był powód?
Kłamca rozkazał przenieść Susan do jego komnaty na stałe, w razie gdyby atak miał się powtórzyć.
***
Tony wpatrywał się w sygnał połączenia na ogromnym ekranie w głównej siedzibie T.A.R.C.Z.Y.
Osoba po drugiej stronie najwyraźniej nie spieszyła się, by odebrać.
Oprócz niego w pomieszczeniu znajdowała się cała masa agentów, patrzących na wyświetlacz z taką samą nadzieją jak on.
W końcu pojawił się obraz.
- Hej. Wybaczcie, że tak długo, strasznie słaby macie tu zasięg.
- Wybaczone, Quill - odezwał się Stark. - Jak daleko jesteś?
- Na waszej orbicie. Równo z Księżycem.Mam lądować?
- Nie. Nie ląduj. Zostań tam. Wyślemy ci parę satelitów wojennych, spróbujesz ich popilnować. Na Ziemi i tak już nic nie można zdziałać, więc może chociaż z kosmosu się uda.
- No... w porządku, ale... co masz na myśli, mówiąc, że już nic nie można zdziałać?
- To, że tak jest, Peter. Ragnarok rozpocznie się przed końcem miesiąca. Nie mamy broni, sprzymierzeńców, nic. Jedyni, którzy są po naszej stronie, to bogowie. Wiesz, ci od Thora. Cała reszta świata jest przeciwko nam.
- Ale to chyba w miarę w porządku, skoro bogowie są u was, nie? W sumie, wiesz. Są nieśmiertelni i te sprawy.
- Tak. Ale nie tylko oni. A poza tym, na jedną armię naszych nieśmiertelnych przypada siedem armii innych nieśmiertelnych. Plus Chaos, według najnowszych prognoz.
- Chaos?
- To zależy. Albo będzie przeciwko nam, a po stronie Lokiego, albo będzie przeciwko wszystkim, i będziemy mieli trzy strony konfliktu. Wtedy prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej, niż przypuszczamy.
Star Lord westchnął.
- To może ja pogadam z moimi kumplami. Załatwię wam może jaką armię kosmitów albo co.
***
Następnego dnia Sigyn czuła się już lepiej. Razem z Lokim zaczęli trenować iluzje i zaklęcia.
Po skończonej lekcji udali się do portu, żeby obejrzeć zrobiony specjalnie dla nich ogromny statek.
- Nagelfar przycumował. Jutro będziemy mogli wyzywać naszych sprzymierzeńców. Rozmawiałaś z Hel?
- Tak. Wszystko załatwione. Jest dzisiaj u siebie, przygotowuje ludzi.
- Ludzi. Żono moja, wyborny żart.
Zaśmiali się.
Sigyn położyła dłoń na dłoni Lokiego. Zaczęła bawić się jego palcami. Wyglądała, jakby pochłaniało to całą jej uwagę.
- Jesteś zmęczona - zauważył Loki.
Słońce zaczęło zachodzić.
- Tylko trochę. Dużo się ostatnio działo. Najpierw jaskinia, potem... to. Dzisiaj ćwiczenia. - Susan celowo pominęła fragment o czarnych oczach.
- Tak przy okazji... - Kłamca oparł się o barierkę. - Co się wczoraj stało? Dlaczego tak płakałaś?
Sig puściła jego dłoń i spojrzała na słońce.
- Po prostu... nie wiem, Loki. Nie wiem. To ten jad. Wywołał halucynacje.
- U mnie nie.
- Ty go nie połknąłeś.
Zapadła cisza.
Kłamca przełożył ramię przez plecy Susan.
- Dlaczego tak patrzysz? - zapytał. - Jesteś smutna?
- Nie. Patrzę na słońce. Jutro może go nie być. Zależy, co Fenrir załatwi.
- Moje Słońce i Gwiazdy robi się sentymentalna.
- Za dużo "Gry o Tron", Loki. Za dużo.
- Nie mówicie tak w Midgardzie? - Zaśmiał się.
- Nie. Mówimy "stary" i "stara".
Oboje parsknęli śmiechem.
- To... stara, może skoczymy do Midgardu?
- Jasne, stary. Chodźmy, stary. Gdzie najpierw, stary?
- Gdzie chcesz, stara.
Udali się do Midgardu. Odwiedzili wszystkie miejsca, w których byli kilka lat temu. W tym chatkę w lesie, cała już zrujnowaną i zarośniętą bluszczem. Wyglądała, jakby HYDRA albo T.A.R.C.Z.A regularnie przechodziły i dobijały ją trochę bardziej.
A potem wrócili do Jotunheimu.
***
Fenrir nie ufał wilkom z Jarnskogen. W Żelaznym Lesie nigdy nie spotkało go jeszcze nic przyjemnego.
Bez problem znalazłam jednak swoich kuzynów. Dowodzili wszystkimi stworami zamieszkującymi te tereny i jeszcze do niedawna każde jego odwiedziny u nich składały się głównie z ich wywyższania się z tego powodu. Teraz było inaczej.
Biała wilczyca i szary wilk skłonili niechętnie łby, kiedy do nich podszedł. W ludzkiej postaci prawdopodobnie uśmiechnąłby się kpiąco, ale w wilczej... no cóż. Szczerzenie kłów mogłoby zostać dwojako odebrane, a zarówno matce, jak i ojcu bardzo zależało na wsparciu Skoll i Hattiego.
Był od nich większy. Dużo większy i dużo dostojniejszy. Dodatkowo miał czarne futro, które - odkąd jego matka zawładnęła Jotunheimem - stało się oznaką najwyższej władzy. Bardzo ładnie się więc składało, że Jarnskogen leżało właśnie w Jotunheimie.
- Witaj, Fenrir - powiedział Hatti. Chociaż w sumie bardziej pasowałoby określenie "pomyślał".
- Witajcie. Wiecie, po co przybywam, prawda? - odpowiedział. Kiwnęli głowami. - Zgadzacie się?
- A mamy wybór? Twój ojciec jest królem, matka królową, siostra włada trupami. Głupio by było się nie zgodzić.
Fenrir uniósł łeb.
- A więc czekajcie na sygnał. - I odbiegł w stronę domu.
***
- Wasza Wysokość. - Do sali tronowej wszedł strażnik bramy. - Przybył posłaniec z Asgardu.
Loki spojrzał na siedzącą obok niego Susan. Ta kiwnęła lekko głową.
- Niech wejdzie.
Po chwili przez ogromne, lodowe wrota wszedł malutki, odziany w złoto żołnierzyk. No dobra, może nie był aż taki malutki, ale z podwyższenia wyglądał jak mróweczka. Podtruptał do tronu i skłonił się nisko.
- Po co przybywasz? - Zapytała Sigyn.
Zawiał zimny wiatr. Ciemnoszare (już od kilku dni w tym samym kolorze) włosy bogini uniosły się lekko, ale kryształowa korona ani drgnęła.
- Z posłaniem, pani.
- Tyle to się zdążyłam domyślić. Czego chce Thor?
- Jego Książęca Mość nie przekazał żadnej wiadomości. Przesyłam posłanie o d Wszechojca Odyna.
Król i Królowa spojrzeli po sobie.
- Rozumiem, że Odyn się obudził.
- Tak, pani.
- Jakie przesyła więc posłanie? - Odezwał się Loki.
- Proponuje pokój.
Małżeństwo znów na siebie zerknęło.
- Pokój? - Powtórzyła powoli Sigyn.
- Tak, pani. Złożycie broń, a wtedy Asgard też nie zaatakuje. Wszechojciec obiecał, że powrócicie do dawnych łask.
- Nie wierzę mu - rzucił od niechcenia Loki, rozsiadając się wygodniej na tronie. - Ani tobie.
- W takim razie pozwól, żeby wypowiedział się osobiście.
Sigyn spięła się, gotowa do reakcji. Dyskretnie dała znak strażnikom, alby byli w pogotowiu.
Przez okrągłe okna u szczytu komnaty wleciały dwa czarne kruki.
Susan odetchnęła. Hugin i Munin. Hugin to myśl, a Munin - pamięć Odyna. Sigyn zastanawiała się, co by było, gdyby tak je ubiła.
Kruki przybrały ludzką postać już w momencie lądowania.
Identycznie wyglądający kobieta i mężczyzna, oboje dziwnie zgarbieni i czarnowłosi. Ich oczy miały nadal kształt oczu kruka.
- Odyn przesyła pozdrowienia. Proponuje pokój. Powstrzymajcie swe wojska, a nic wam się nie stanie. W przeciwnym wypadku stracicie wszystko. - Sigyn nie mogła się powstrzymać. Parsknęła śmiechem. Kruki to zignorowały. - Wszechojciec obiecuje, że powrócicie do dawnych łask po poniesieniu drobnej kary.
- O karze poseł zapomniał wspomnieć - syknął Loki. - Propozycja jest nieszczególnie kusząca, ale rozważymy ją. Zostawcie nas samych.
Wszyscy oprócz strażników wyszli z komnaty.
- Chyba nie masz zamiaru się na to godzić - Wypaliła Susan w momencie, gdy za obcymi zamknęły się wrota.
- Sam nie wiem, Sig. ten cały pomysł z Ragnarokiem coraz mniej mi się podoba.
- Żartujesz sobie? Po tym wszystkim co nam zrobili, co tobie zrobili, ty masz zamiar im tak po prostu odpuścić?
- Spójrz na to z innej strony. W Ragnaroku zginą wszyscy. Łącznie z nami. Tego chcesz?
- Jeśli dzięki temu nie ucierpi moja duma, to tak.
- Duma - parsknął Kłamca. - Duma najważniejsza. A myślisz też czasami o sprawach bardziej "przyziemnych"?
- Jak na przykład?
- No nie wiem. Może życie twoich bliskich?
Sigyn spojrzała na niego lodowo niebieskimi oczami. Wolał, kiedy były granatowe.
- Dla moich bliskich poświęcam wszystko. I akurat ty powinieneś o tym doskonale wiedzieć.
- Wasze Królewskie Mości - wtrącił się strażnik. - Proszę wybaczyć, że przeszkadzam, ale mamy wiadomość od Księżnej Hel. Wyruszyła już z wojskami z Helheimu.
Sigyn skinęła na niego głową w podziękowaniu.
- Widzisz, Loki? To wszystko nie ma już znaczenia. Stąd już nie ma powrotu.
**************************
No to, Drodzy Państwo, w następnym poście mamy Ragnarok :D
Cieszycie się, nie?
Tak jak obiecałam, z okazji 30 000 wyświetleń mam dla Was dwie niespodzianki.
Pierwsza to Q&A, czyli pytania i odpowiedzi. Uruchomię specjalnie na to odrębną stronę na blogu, na której będziecie mogli mnie pytać o co chcecie (oczywiście w granicach rozsądku :D ), a ja będę odpowiadała na wasze pytania. Co więcej, możecie zadawać pytania także bohaterom opowiadania :) (jest to pomysł zaczerpnięty z setek blogów na tumblrze i blogspocie, w którym fani mają okazję zapytać swoje ulubione postacie o jakąkolwiek rzecz).
Oprócz tego, wkrótce (jak dobrze pójdzie, to wkrótce=jutro) na blogu pojawi się KOLEJNA odrębna strona z dodatkowym opowiadaniem (one-shotem), które obiecałam również za 30 000. Będzie ono oczywiście powiązane z głównym wątkiem, ale nie bezpośrednio z aktualnie toczącą się akcją.
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze, wejścia i za to, że czytacie mojego bloga. Dla większości twórców 30 000 to marne kichnięcie, ale dla mnie to naprawdę ogromna liczba.
No to, moi Drodzy, nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać na Zmierz Bogów :)
Do następnego :)